tag:blogger.com,1999:blog-52885186901846145332024-03-14T01:11:00.584-07:00The 100Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.comBlogger74125tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-76499372400607322762016-11-06T05:39:00.002-08:002016-11-06T05:39:36.868-08:00Nowy mechanik!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://s4.favim.com/orig/140409/blonde-boy-brown-gummy-bears-Favim.com-1633795.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://s4.favim.com/orig/140409/blonde-boy-brown-gummy-bears-Favim.com-1633795.jpg" height="320" width="213" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">☣</span><a href="http://the--last--hundred.blogspot.com/p/artem-letto.html">Artem Letto</a> <span style="font-size: large;">☣</span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-25489217077503121372016-11-02T11:13:00.001-07:002016-11-06T05:41:37.284-08:00Nie mam pomysłu na tytuł... Blog umarł i jest to moja wina, ale piszę to, bo widzę, że jest szansa żeby to naprawić. Ta strona ma potencjał, bo w miesiąc, podkreślam miesiąc zdobyła 5 613 i to było w sierpniu. Wiem, że takie czcze gadanie nic nie da, więc przechodzę do działania.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
Bellamy Blake (Lechita1908)</div>
<div style="text-align: center;">
<strike>Katfrin Salvadore (Katfrin.)</strike></div>
<div style="text-align: center;">
Cosette Viligne (Cafe Latte)</div>
<div style="text-align: center;">
Rozalia Moore (Pandemonium.)</div>
<div style="text-align: center;">
Philip Michaelson (Twist1809)</div>
<div style="text-align: center;">
Artem Letto<strike> Maxine Woodland</strike> (LovePinto)</div>
<div style="text-align: center;">
Dilruba White (niki277)</div>
<div style="text-align: center;">
Clayton Townley (raesvx)</div>
<div style="text-align: center;">
<strike>Jace Befray (queeninblack)</strike></div>
<div style="text-align: center;">
Jenna Beamer (stephanie81)</div>
<div style="text-align: center;">
Ashley Argon (AnotherPrincess)</div>
<div style="text-align: center;">
Gabriel Van Alen (Lechita1908)</div>
<div style="text-align: center;">
Skylare Vee Artelier (Cappuccino)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Osoby wymienione powyżej dostaną wiadomość prywatną, która ma potwierdzić członkostwo, a przede wszystkim zmobilizować do działania, więc do 20.11. macie czas na napisanie opowiadań, ja też, każda z moich postaci, więc wszyscy jesteśmy na równi.</div>
<div style="text-align: left;">
Co mogę jeszcze powiedzieć, to to, że zasady ulegną zmianie, chodzimy do szkoły, mamy swoje problemy blog to nie wszystko więc czas i ilość opowiadań zostanie nagięta. Dostosujemy to pod każdego.</div>
<div style="text-align: left;">
Pozdrawiam, Lol1908</div>
Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-77926684889793069372016-09-03T08:39:00.000-07:002016-09-03T08:39:06.657-07:00Od Rozy cd. Jace'a<div style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Spotkali?
O czym on wygaduje? W tej chwili byłam pewna, że on jest jednym z
nich. Miałam ochotę rzucić mu się do gardła za to wszystko, ale
jedynie zacisnęłam zęby. Dalej mówił, a ja starałam się na
niego nie skoczyć. Nerwy mi puściły, gdy wytłumaczył mi jak się
spotkaliśmy. Dopiero teraz sobie to przypomniałam.<br />Oni
grali w piłkę, a boisko było tak małe, że ja miałam po nią
tylko latać i im podawać. Nic więcej. Stałam przy drzewie, gdy
nasza opiekunka wydłubywała sobie coś z palca. W dłoni wtedy
trzymałam swoją lalkę, której nigdy nie opuściłam. Aż nagle
się zagapiłam. W ogrodzie znalazłam orchidee, czarny kwiat. Był
naprawdę piękny. Tak mnie zahipnotyzował, że nim się obudziłam,
dostałam w twarz. Czerwona dłoń odcisnęła się na mojej twarzy,
ale nie mogłam płakać. Ruda baba tego nienawidziła i za
karę zawsze
gdzieś zamykała. Chociaż w tej chwili uważam, że to by było
lepsze, niż bieganie za nimi. Gdy wrócił jakiś chłopak, który
trzymał w dłoni piłkę, podszedł do mnie i zabrał moją Rebeke.
Tak się nazywała zielona kosmitka. Miał mi jej więcej nie oddać,
miał ją spalić, aż nagle pojawił się jakiś chłopak. Zdawało
mi się, że był nieco starszy, oraz że nie był z tego statku. On
nie mógł być stąd, nigdy go nie widziałam. Po za tym on mi
pomógł, oddał lalkę i się pożegnał. To tyle. Z tego
co pamiętam,
to był jedyny dzień, w którym się... zakochałam? Nie mam pojęcia
czy to było to uczucie. Nigdy nie wiedziałam jak się je odczuwa.
Ale przez pierwszy tydzień miałam nadzieje że wróci, nie mogłam
przestać o nim myśleć. Tym bardziej, że przez ten czas mnie
zostawili w spokoju. Ale im dłużej nie wracał, tym bardziej się
na mnie wyżywali. Dopiero gdy Jace przypomniał mi tą historię,
przypomniałam sobie o szmacianej lalce. Już dawno temu zapomniałam
o tym wspomnieniu, chciałam o nim zapomnieć
jak o wszystkim innym.<br />Sięgnęłam
ręką pod spodenki, po czym wyjęłam z nich szmacianą lalkę. Była
ona już tylko materiałem, wełnę już dawno z niej wyprułam.
Także i ten dzień sobie przypomniałam, gdy nie potrafiłam nad
sobą zapanować. Wyobraziłam sobie twarz lalki, jako ich. Wtedy
wydłubałam jej oczy i zastąpiłam guzikami, wyprułam z niej całą
wełnę, zaszyłam usta, obcięłam nogę... Tak. Gdy się ocknęłam
z transu torturowania, które mi się podobało, lalka była już
zniszczona. Teraz to był tylko zielony materiał w kształcie
lalki, bez nadzienia, z czarnymi guzikowymi oczkami, zaszytymi ustami
czerwoną nicią tak, jakby się uśmiechała, bez jednej nogi, jak i
tylko trzema nitkami wełny na głowie jako jej włosy. Od tamtej
pory bardzo się zmieniła.<br />-
Pamiętam cię - powiedziałam jak przez żeby, patrząc na tą
szmacianą rzecz. Gdy się na nią patrzyłam, miałam ochotę jej
oberwać głowę. Za co? Nie wiem. Ona była chyba tylko po to, abym
miała się na kim wyżywać. Już nie była moją lalką, ciągle ją
dusiłam, wyrywałam jej coś ze złości jaka mnie ogarniała. I
tyle.<br />Patrzyłam
an nią zdenerwowanym wzrokiem, ściskałam jej rączkę, a jednak
nie krzyczała. Nie mogła krzyczeć, bo jest tylko głupia lalka.
Marszczyłam brwi gdy na nią patrzyłam.<br />-
O tym małym chłopcu myślałam każdego dnia mając nadzieje, że
wróci. Gdy się pojawił, przez parę dni miałam spokój. A z
każdym dniem jak się nie pojawiał... - rzuciłam lalkę w błoto i
nie dokończyłam zdania. Spojrzałam na chłopaka. Nie miałam
pojęcia, czy byłam na niego zła, wściekła, czy wdzięczna. Sama
nie wiem... mogłabym być wdzięczna, że dał mi ten tydzień
wolności. Ale mogłabym być także na niego wściekła, że nie
wrócił, a oni wrócili do starych zwyczajów. A może powinnam być
na niego wku*wiona,
że stoi tu przede mną i mówi o wszystkim jakby nigdy
nic?<br />Patrzyłam
na niego jeszcze przez chwilę zaciskając pięści i zęby. Potem
odwróciłam wzrok na szmatę, która nazywała się Rebeka i miała
być lalką. A on tylko przypominała ta gównianą posturę, gdy to
znikała w błocie. W tej chwili miałam wszystkiego dosyć.
Odwróciłam się na pięcie. Chciałam odejść i już nigdy w życiu
go nie spotkać.<br /><br />Jace?</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-74190632961087980262016-08-29T05:13:00.003-07:002016-09-07T03:17:49.062-07:00Od Jace'a cd. RozaliI<br />
Patrzyłem na odchodzącą Rozalię, starając się ignorować rozlewające się w moim sercu poczucie winy. <br />
Mój umysł próbował pocieszać mnie racjonalnymi faktami...<br />
Byłem tylko dzieckiem. Nie mogłem od tak wrócić... <br />
Ale moje serce nadal uparcie trzymało się swojego zdania.<br />
...A może i mogłem.... Prawdą jest, że nie dążyłem do tego... Nie chciałem denerwować ojca, który i tak był rozczarowany faktem, że zniknąłem mu z oczu na obcym i w gruncie rzeczy niebezpiecznym statku.<br />
Jeszcze chwilę temu byłem pewien, że tamta Roza umarła... A teraz. Dosłownie przed sekundą widziałem ją naprzeciwko siebie. Widziałem ją, kiedy próbowała określić w zdaniu wszystkie targające nią emocje. I widziałem ją kiedy się poddała. Kiedy zrozumiała, że określać je znaczy ograniczyć, a przecież jej uczucia były zbyt silne, aby je zamknąć w słowach. I widziałem jak, lalka, która była milczącym świadkiem wszystkiego, co ta dziewczyna przeżyła przez te wszystkie lata, ląduje w błocie. Bo to wszystko przestało się liczyć. <br />
Mój wzrok skierował się na tonącą lalkę. <br />
Zamknąłem oczy, słysząc jak Rozalia wściekłym krokiem się oddala.<br />
-Przepraszam - powiedziałem cicho. "Przepraszam" to tak banalne słowo... "Przepraszam" nie zmieni niczego. Nic nie da. Nie jest żadną rekompensatą. A jednak moje "przepraszam" było czymś więcej niż banalnym słowem. Wlałem w nie wszystkie, targające mną emocje...Cały żal i złość na samego siebie...<br />
Moje "przepraszam" nie znaczyło nic. <br />
Są chwile w których słowa nic nie znaczą. Żadne słowa. Nawet te pochodzące prosto z serca, mające największą wagę i najwięcej emocji. Nic nie znaczą... Bo to tylko słowa.<br />
Nie wiem czy Rozalia mnie usłyszała. Może się zatrzymała. Może nawet coś odpowiedziała... Może nawet stała obok mnie.<br />
A może po prostu ruszyła przed siebie, ignorując wszystko za sobą... Wliczając w to moja osobę.<br />
Nie wiem, ponieważ w tamtej chwili świat zniknął. Zniknęła ziemia, niebo, dźwięki i nawet słońce, którym nie potrafiłem się nacieszyć. Tak naprawdę wszystko to nadal istniało. Nie było już tylko mnie, bo nagle to wszystko, tak jak słowa przestało mieć znaczenie. <br />
Ukucnąłem. Wyciągnąłem tonącą lalkę z błota, schowałem do kieszeni spodni i powolnym krokiem ruszyłem w stronę obozu.<br />
~Roza?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-20077533753443763092016-08-27T23:01:00.000-07:002016-09-03T08:31:39.978-07:00Od Rozy cd. Jace'a<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Spotkali?
O czym on wygaduje? W tej chwili byłam pewna, że on jest jednym z
nich. Miałam ochotę rzucić mu się do gardła za to wszystko, ale
jedynie zacisnęłam zęby. Dalej mówił, a ja starałam się na
niego nie skoczyć. Nerwy mi puściły, gdy wytłumaczył mi jak się
spotkaliśmy. Dopiero teraz sobie to przypomniałam.</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Oni
grali w piłkę, a boisko było tak małe, że ja miałam po nią
tylko latać i im podawać. Nic więcej. Stałam przy drzewie, gdy
nasza opiekunka wydłubywała sobie coś z palca. W dłoni wtedy
trzymałam swoją lalkę, której nigdy nie opuściłam. Aż nagle
się zagapiłam. W ogrodzie znalazłam orchidee, czarny kwiat. Był
naprawdę piękny. Tak mnie zahipnotyzował, że nim się obudziłam,
dostałam w twarz. Czerwona dłoń odcisnęła się na mojej twarzy,
ale nie mogłam płakać. Ruda baba tego nienawidziła i za karę </span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">zawsze
gdzieś zamykała. Chociaż w tej chwili uważam, że to by było
lepsze , niż bieganie za nimi. Gdy wrócił jakiś chłopak, który
trzymał w dłoni piłkę, podszedł do mnie i zabrał moją Rebeke.
Tak się nazywała zielona kosmitka. Miał mi jej więcej nie oddać,
miał ją spalić, aż nagle pojawił się jakiś chłopak. Zdawało
mi się, że był nieco starszy, oraz że nie był z tego statku. On
nie mógł być stąd, nigdy go nie widziałam. Po za tym on mi
pomógł, oddał lalkę i się pożegnał. To tyle. Z tego co </span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">pamiętam,
to był jedyny dzień, w którym się... zakochałam? Nie mam pojęcia
czy to było to uczucie. Nigdy nie wiedziałam jak się je odczuwa.
Ale przez pierwszy tydzień miałam nadzieje że wróci, nie mogłam
przestać o nim myśleć. Tym bardziej, że przez ten czas mnie
zostawili w spokoju. Ale im dłużej nie wracał, tym bardziej się
na mnie wyżywali. Dopiero gdy Jace przypomniał mi tą historię,
przypomniałam sobie o szmacianej lalce. Już dawno temu zapomniałam
o tym wspomnieniu, chciałam o nim </span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">zapomnieć
jak o wszystkim innym. </span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Sięgnęłam
ręką pod spodenki, po czym wyjęłam z nich szmacianą lalkę. Była
ona już tylko materiałem, wełnę już dawno z niej wyprułam.
Także i ten dzień sobie przypomniałam, gdy nie potrafiłam nad
sobą zapanować. Wyobraziłam sobie twarz lalki, jako ich. Wtedy
wydłubałam jej oczy i zastąpiłam guzikami, wyprułam z niej całą
wełnę, zaszyłam usta, obcięłam nogę... Tak. Gdy się ocknęłam
z transu torturowania, które mi się podobało, lalka była już
zniszczona. Teraz to był tylko zielony materiał w </span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">kształcie
lalki, bez nadzienia, z czarnymi guzikowymi oczkami, zaszytymi ustami
czerwoną nicią tak, jakby się uśmiechała, bez jednej nogi, jak i
tylko trzema nitkami wełny na głowie jako jej włosy. Od tamtej
pory bardzo się zmieniła.</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">-
Pamiętam cię - powiedziałam jak przez żeby, patrząc na tą
szmacianą rzecz. Gdy się na nią patrzyłam, miałam ochotę jej
oberwać głowę. Za co? Nie wiem. Ona była chyba tylko po to, abym
miała się na kim wyżywać. Już nie była moją lalką, ciągle ją
dusiłam, wyrywałam jej coś ze złości jaka mnie ogarniała. I
tyle. </span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Patrzyłam
an nią zdenerwowanym wzrokiem, ściskałam jej rączkę, a jednak
nie krzyczała. Nie mogła krzyczeć, bo jest tylko głupia lalka.
Marszczyłam brwi gdy na nią patrzyłam.</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">-
O tym małym chłopcu myślałam każdego dnia mając nadzieje, że
wróci. Gdy się pojawił, przez parę dni miałam spokój. A z
każdym dniem jak się nie pojawiał... - rzuciłam lalkę w błoto i
nie dokończyłam zdania. Spojrzałam na chłopaka. Nie miałam
pojęcia, czy byłam na niego zła, wściekła, czy wdzięczna. Sama
nie wiem... mogłabym być wdzięczna, że dał mi ten tydzień
wolności. Ale mogłabym być także na niego wściekła, że nie
wrócił, a oni wrócili do starych zwyczajów. A może powinnam być
na niego </span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">wku*wiona,
że stoi tu przede mną i mówi o wszystkim jakby nigdy nic? </span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Patrzyłam
na niego jeszcze przez chwilę zaciskając pięści i zęby. Potem
odwróciłam wzrok na szmatę, która nazywała się Rebeka i miała
być lalką. A on tylko przypominała ta gównianą posturę, gdy to
znikała w błocie. W tej chwili miałam wszystkiego dosyć.
Odwróciłam się na pięcie. Chciałam odejść i już nigdy w życiu
go nie spotkać.</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;"><br />Jace?</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-12293074212254641172016-08-27T15:26:00.000-07:002016-08-27T15:26:00.189-07:00Informacja!Nie ma mnie do końca wakacji, wszystkie opowiadania proszę o wysyłanie na ten adres: iamasongxo@gmail.com<br />
Miłych wakacji pozdrawiam, Lol1908Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-71152320748889924352016-08-27T12:02:00.002-07:002016-08-27T12:02:08.448-07:00Od Jace'a cd. RozaliaMiałem zamiar odejść i zostawić tą wściekłą dziewczynę w spokoju. Zrobiłem swoje. Wie o Ziemianach... Reszta niewiele mnie obchodzi. Zawróciłem i powolnym, spacerowym krokiem skierowałem się inną drogą w stronę obozu.<br />Znając życie zapewne dane mi będzie jeszcze powrócić do tej rozmowy. Może jutro? Albo za tydzień? Zabawne, jak nieraz kilka wypowiedzianych zdań może zaprzątnąć czyjeś myśli na długie godzi...<br />- Skąd możesz wiedzieć, jakie mogę mieć wspomnienia? <br />"Albo i krócej" - stwierdziłem w myślach, słysząc zadane przez dziewczynę pytanie. <br />Odwróciłem się, nie próbując nawet ukryć triumfalnego uśmiechu igrającego gdzieś na mojej twarzy.<br />-Myślałem, że chcesz wrócić do obozu. -powiedziałem cicho, bardziej do siebie niż do Rozalii. Nie byłem nawet pewien czy dziewczyna usłyszała moje słowa. Nie zareagowała na nie. A może zareagowała? Moje myśli zdążyły pobiec w innym kierunku.<br />Czy powinienem jej powiedzieć prawdę? Czy nie lepiej po prostu uznać, że zgadywałem? Rozalia była dla mnie niczym czarna plama. Nie miałem pojęcia czy mi uwierzy, ani jak zareaguje na nakreśloną przeze mnie historię... A szczerze mówiąc coraz bardziej denerwowały mnie rzucane przez nią komentarze... Z resztą... Gdyby jednak rewolwer wystrzelił, a ja padłbym martwy to Rozalia raczej miałaby małe szanse na poznanie odpowiedzi... Chyba, że potrafi komunikować się ze zwłokami. <br />Wzruszyłem ramionami, a uśmiech zniknął z mojej twarzy wraz z kolejnym napływem bardziej poważnych myśli.<br />Przecież z drugiej strony dziewczyna zasłużyła na odpowiedź. Ma pełne prawo znać wszystkie fragmenty swojego życia, nawet jeśli teraz ich nie pamięta. Czy jeśli nie powiem jej całej prawdy naprawdę będę w jakimkolwiek stopniu różnił się od Ricka i reszty tego kółeczka wzajemnej adoracji?<br />Moje myśli pędziły jak szalone, gryząc się ze sobą, ścierając i wirując. <br />"Nie powinienem nic wiedzieć o tej dziewczynie." Ciche, pozornie mało istotne stwierdzenie prześlizgnęła się po całym moim umyśle, pozostawiając po sobie ciszę.<br />Może po raz pierwszy od bardzo długiego czasu warto powiedzieć prawdę? Wprawdzie całkiem prawdopodobne jest przypuszczenie, że Rozalia w nocy poderżnie mi gardło, troszcząc się o to, aby nikt nie poznał jej przeszłości... Ale z dwojga złego... I tak miałem dzisiaj zginąć. Mogę zginąć jutro w nocy. Śmierć raczej nie ucieknie.<br />Rozalia odwróciła się i z założonymi rękami i zaciśniętą szczęką czekała na moją odpowiedź. No tak...Moje milczenie prawdopodobnie należy do jednej z najbardziej irytujących rzeczy na tej planecie. Zaraz po włosach, które zapewne wszystkim przeszkadzają, bo dziwnym trafem ich temat pojawia się w każdej rozmowie.<br />"Panie i panowie dziś po raz pierwszy w historii Jace Befray zamierza powiedzieć tylko prawdę. Witamy na Ziemi."<br />Cicho westchnąłem, podchodząc do Rozalii. Przeboleję kolejną porcję jej docinek.<br />- Można powiedzieć, że już się poznaliśmy - powiedziałem, rozpoczynając tym samym moją krótką opowieść.<br />~Roza? (brak weny, wybacz)Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-55517128726844300972016-08-25T02:27:00.000-07:002016-08-25T02:27:06.046-07:00Od Jenny cd: Clay'aKiedy usłyszałam, że Clay mi pomoże byłam prze szczęśliwa. Z jednej strony dlatego, że jest nadzieja na ratunek, a z drugiej przez to, że jest ktoś, kto mnie rozumie. I pierwszy raz poczułam się w miarę bezpiecznie na tej planecie. Widziałam w jego oczach, że nie będzie to dla niego łatwe. Dotrzeć do Bellamy’ego jest trudno, a co dopiero w takiej kwestii.<br />- Nawet nie wiesz jaka jestem ci wdzięczna.- powiedziałam z nutką ekscytacji w głosie i posłałam mu serdeczny uśmiech.<br />Z każdą chwilą jednak moje pozytywne odczucia zaczęły przeradzać się w wątpliwości. Szybkie zderzenie z rzeczywistością po chwili uniesienia. Zaczęła odzywać się we mnie w końcu realistka. Bałam się, że trud tego zadania mnie przytłoczy, w końcu to ja byłam tą, która chce narazić życie ocalałych dla kilku porwanych ludzi.<br />- Zdaję sobie sprawę, że kładę cię w trudnym położeniu i przepraszam za to, ale ryzyko może się opłacić.- czułam ogromne wyrzuty sumienia przez to, że go w to wciągam.- Pamiętaj, że jestem z tobą i możesz na mnie liczyć. Jakbyś czegoś potrzebował, powiedz, a postaram się to załatwić. Mam u ciebie wielki dług.- nie chciałam go pozostawiać samego na pastwę przywódcy. Jako pojedyncze jednostki nic przecież nie zdziałamy, a stwierdziłam, że miło jest mieć w kimś oparcie. Wydawało mi się, że ja miałam. Chyba zbyt szybko ufam ludziom, ale czasami nie jest to nic złego.<br />- Porozmawiam z Bellamym, gdy tylko się z nim zobaczę. Obiecuję.<br />Po tych słowach zdecydowanie odetchnęłam. Uściskałam go mocno i skierowałam się w stronę swojego namiotu.<br /><br />Clay?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-61916703037377358292016-08-23T11:36:00.002-07:002016-08-23T11:36:05.433-07:00Od Rozy cd: Jace'aPatrzyłam na niego jak na idiotę. W ogóle o czym on mówił? To tak, jakby znał moje wspomnienia, życie. Ale jakim cudem? Chyba że... on jest jednym z nich. Przez całe życie starałam się zapomnieć twarze tych wstrętnych bachorów i udało mi się. Może on jest jednym z nich? Może to on mnie bił? Haratał nożem? Albo gwałcił? Gdy tylko w mojej głowie pojawiła się taka możliwość, poczułam jak moja agresja wobec niego wzrasta. Teraz miałam okazję się na nim zemścić, chociaż nie byłam do końca pewna, czy on jest jednym z nich. Ale jeśli nie, to skąd mógł znać moją sytuację życiową? No właśnie, skąd? A może ktoś mu powiedział? Ale po co? Żeby mnie wyśmiać? Nie rozumiałam go w żadnym procencie. Opierał się czubkiem głowy o tą cholerną lufę i wyglądał, jakby chciał śmierci. Uśmiechał się miło, co mnie jeszcze bardziej zdziwiło. W tamtej chwili wzięłam go po prostu za psychopatę i tyle. Takich ludzi nie brak na ziemi, ani w kosmosie. Dalej trzymałam palec na spuście i próbowałam zrozumieć jego słowa. Jednak mi się nie udało. A do tego tylko jeszcze bardziej mnie zdenerwował. Dlaczego? Pierwszym powodem było to, że go nie rozumiałam. A drugim w sumie ważniejszym faktem było to, że on mógł być jednym z nich. Ta myśl tylko zagotowała krew w moich żyłach.<br />- Jesteś idiotą i nie mam pojęcia o czym mówisz - powiedziałam z zaciśniętymi zębami. Za nim zdążył cokolwiek odpowiedź, nacisnęłam spust.<br />Nic. Jedynie głuche kliknięcie. Nacisnęłam jeszcze parę razy, ale zero. Pustka. Magazynem w rewolwerze był pusty.<br />- Ku*wa! - przeklęłam głośno i wyraźnie.<br />Chwyciłam w druga rękę broń, odsuwając ją od jego twarzy. Zaczęłam nim uderzać o własną rękę i ciągle naciskając spust. Niestety on był pusty. Co jakiś czas powtarzałam przekleństwa kierowane do tego przedmiotu, a chłopak patrzył się na mnie rozbawiony.<br />- Jest pusty - odparł jakby nigdy nic.<br />Spojrzałam na niego zirytowana.<br />- Ku*wa. A ja myślałam, że zestrzeliłam cię, bo był pełny - odparłam sarkastycznie, a oczami pełnych nienawiści. Patrzyłam na niego właśnie z nienawiścią, bo w głowie ciągle miałam tą myśl, że on jest od nich. Przede mną stoi ktoś, kto zrył mi już dawno psychikę. A ja nie mogę się na nim zemścić. Nie mogę go zabić, bo czym? Moja ostatnia broń padła i rzygała pustką. <br />W końcu schowałam rewolwer do kieszeni i zrezygnowana stwierdziłam, że Jace jeszcze sobie pożyje. Ten cholerny długowłosy blondyn... długie, blond włosy... Nie kojarzę. Kto miał takie włosy? Mimo iż zapomniałam ich twarzy, to jednak zapamiętałabym te wyróżniające się włosy... W moim umyśle zaczęły pojawiać się pewne wątpliwości. Jeśli on nie jest od nich, to skąd wie, co mam w głowie? Jakie wspomnienia? A może on tylko zgaduje? <br />Patrzyłam się na niego pustym wzrokiem, który jednak był przepełniony nienawiścią. Ale on tego nie wiedział, przez okulary, które zasłaniały moje oczy. Gdy patrzyłam na niego, zaciskałam zęby, jak i pięści, aby się na niego nie rzucić. <br />- Masz szczęście - powstrzymałam się od wszelkich obelg, po czym całkowicie zdenerwowana odeszłam z tego miejsca.<br />Odwróciłam się napięcie i skierowałam się ku mojemu celu, którego nie znałam. Nie obchodzili mnie jacyś Ziemianie, którzy zbliżali się do obozu. Co to miało ze mną wspólnego? To, że jestem tam jako mechanik na zlecenia ludzi, nie znaczy, że będę bronić ich. Mają ręce i nogi, więc sobie poradzą. A ja? Ja tym bardziej, gdyż nawet nie spędzam czasu w tym cholernym miejscu. Jedynie zatrzymuje mnie tak jakieś zlecenie naprawy. Ale dzięki temu, że nie jestem tam jedynym mechanikiem, mam więcej wolnego. I dobrze.<br />Nagle się zatrzymałam. Nie rozumiałam dalej jego słów. Co chciał przez to powiedzieć? To tak, jakby znał moje okrutne życie, które mnie zmieniło... Ale jakim cudem? Były tylko trzy możliwości. Pierwsza była taka, że ktoś mu powiedział. Ale w obozie nie spotkałam nikogo, kto by się mną interesował. Chyba, że ja o czym nie wiem. Drugim faktem było to, że on do nich należał. Że był z tego statku co ja i on także się nade mną wyżywał. Ale nie pamiętam tych włosów. Ostatnią i chyba najbardziej prawdopodobną myślą jest to, że o po prostu zgaduje. I tyle. Uważa, ze zna się na ludziach i zna mój przypadek. Gdy się zatrzymałam, spojrzałam na niego tylko kątem oka.<br />- Skąd możesz, jakie mogę mieć wspomnienia? - zadałam mu to pytanie. Musiałam to wiedzieć. Jeśli jest jednym z nich, zabije go. A jeśli dowiedział się tego od kogoś, muszę się dowiedzieć kim jest ta osoba. A jeśli zgadywał, to jest w tym nie zły. Jedynie zaprzeczę, wyśmieje go, że jest debilem i odejdę.<br /><br /><Jace?>Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-9587239286360189392016-08-23T11:35:00.001-07:002016-08-23T11:35:17.552-07:00Od Clay'a cd: Jenny<br />- Nic nie można zrobić, rozumiesz?! Oni są od nas silniejsi i mają broń, której my nie rozumiemy, pamiętasz? Przecież widziałaś Ziemianina, którego zastrzelili! - Gdy zobaczyłem tę bezsilność wypisaną na jej twarzy, poczułem się podle. - Przepraszam, ale mam zawiązane ręce. Bellamy zabronił nam podejmować jakichkolwiek działań bez jego wiedzy.<br />- Czy Bellamy o tym z wami rozmawiał?<br />- Nie mówił nam tego w twarz, ale tak, rozmawiał – westchnąłem.<br />- Czyli mógłbyś z nim porozmawiać, tak? - bezsilność zmieniła się w nadzieję i determinację.<br />- Jenna, ja...<br />- Clay, proszę! Nie wyobrażasz sobie, ile to dla mnie znaczy... A co jeśli ci wszyscy porwani ludzie żyją? Albo ukrywają się w lesie, otoczeni Ziemianami albo Ludźmi z Gór i czekają na naszą pomoc? A może...<br />- Dobrze! Porozmawiam z nim...<br />- Dziękuję! - przytuliła mnie mocno, kładąc mi swoje ręce na biodrach. Ja objąłem ją na wysokości barków.<br />Staliśmy na chwilę, dopóki nie zrobiło się niezręcznie. Odsunęliśmy się od siebie i równocześnie na naszych ustach pojawił się uśmiech. Jej był szczery i niezaprzeczalnie prawdziwy, a mój wyrażał obawę przed próbą przekonania Bellamy'ego, żeby jeszcze raz spróbować poszukać zaginionych...<div>
<br /></div>
<div>
Jenna? </div>
Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-69883298661693519982016-08-23T10:31:00.000-07:002016-08-23T10:31:00.712-07:00Od Jace'a cd: RozyPatrzyłem przez chwilę na broń w ręce dziewczyny. Nie drżała... W tamtej chwili uświadomiłem sobie, że Roza naprawdę mogłaby mnie zabić. Że mogę zginąć... Tylko czy perspektywa śmierci naprawdę miała jakieś znaczenie?<br />Zamiast rozsądnego strachu w moim sercu narodził się smutek. Współczucie. Przed oczami wciąż miałem widok małej Rozalii, trzymającej w ręce kawałek szmatki i patrzącej na mnie, kiedy znikałem w korytarzu. Może pomyślała wówczas, że wrócę? Tamta Roza umarła. Zniknęła tak, jak znikają wspomnienia w dziurach pamięci. Zabiła ją niebieskowłosa Rozalia, która teraz stoi przede mną. Możliwe, że zabiła ją tym samym rewolwerem.<br />Niespodziewanie smutek został wyparty przez gniew, który niczym morska fala rozlał się po całym moim ciele. Co się stało? Co ONI jej zrobili? Przekierowałem jednak całą złość na kogoś innego. Na siebie. Przez cholerne osiem lat nie raczyłem zainteresować się tą sprawą. Osiadłem na laurach, nigdy więcej nie zastanawiając się nad losem dziewczyny. Przecież... Wystarczyło powiedzieć cokolwiek...Komukolwiek. Chociażby mojemu ojcu. Evan miał w sobie dość charyzmy i desperacji, aby pomóc każdemu, kto pomocy potrzebował. Ale Evan nigdy nie miał szans nikomu pomóc...Nigdy o niczym się nie dowiedział.<br />A ja... Nie zrobiłem nic... Nic co mogłoby zmienić bieg wydarzeń. To ja stałem się czarnym charakterem w całej historii Rozalii. Nie inne dzieciaki. Nie niereagująca długonosa kobieta... Ja.<br />Teraz konsekwencja moich działań stała przede mną celując rewolwerem w moją głowę. I może właśnie na tym polega płacenie za swoje błędy? Może nasze niedokończone działania, niczym niedociągnięcia w nas samych będą nas prześladować przez całe życie. A może... <br />Spojrzałem ponownie na rewlower, po czym mój wzrok prześlizgnął się na palce dziewczyny, bawiące się spustem. Spojrzałem na jej wyciągniętą rękę, niebieskie włosy i oczy, które teraz zasłoniła pod ciemnymi okularami. <br />Zrobiłem powolny krok do przodu, pozwalając aby lufa broni dotknęła mojej głowy.<br />- Moja śmierć będzie bezsensowna. Nie zmieni, ani nie zatrzyma biegu wydarzeń. Nie usunie wspomnień, które chcesz zapomnieć. Ale...Prędzej czy później i tak wszyscy tutaj zginiemy... Dlaczego nie zakończyć tego teraz? - naparłem delikatnie czołem na rewolwer, szczerze się uśmiechając. - Właściwie to chciałem tylko cię ostrzec przed Ziemianami. Jest ich wielu... I są coraz bliżej obozu. - puściłem oko do dziewczyny. -Teraz możesz strzelać.<br />~Rozalia?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-7639297969342969542016-08-22T11:24:00.002-07:002016-08-22T11:24:53.176-07:00Od Rozalii cd: Jace'aDługowłosy był dziwny. Najpierw gapił się na mnie, jakby nie widział dziewczyny, a następnie się nie odzywał. Postanowiłam więc odejść, aby nie marnować dla niego więcej czasu, bo nie jest on tego wart. Nałożyłam okulary na czoło, na włosy, po czym ruszyłam przed siebie, próbując nie wejść w błoto, gdyż była tu tego cała masa. Gdy nagle promienie słoneczne dotarły do mnie, nałożyłam z powrotem czarne okulary przeciwsłoneczne, po czym zeszłam ze słońca, do cienia. Nie lubiłam przebywać w jego promieniach, zaczynało robić mi się gorąco, a do tego straciłabym swoją kochaną bladość na skórze, do której się już przyzwyczaiłam. Mogłoby się wydawać, że ów mężczyzna dał już sobie spokój ze mną. Zostawił mnie w spokoju, ale za każdym razem gdy się odwracałam, on tam stał i ciągle mi się przyglądał. Pedofilsko to dosyć by wyglądało, gdyby nie fakt, że miał minę, jakby nad czymś głęboko rozmyślał. I w końcu zniknął z mojego pola widzenia, gdy całkowicie zagłębiłam się w las. Ale spokój trwał nie długo, gdyż po minucie czy dwóch Jace postanowił mnie dogonić. Gdy tylko stanął obok mnie, z jakimś dziwnym uśmieszkiem na twarzy, który widocznie próbował ukryć, chciałam się na niego rzucić, aby dał mi spokój. Ale uprzedził mnie dziwnym zdaniem.<br />- Nie przypominasz osoby, która z całego serca pragnie śmierci - nie zrozumiałam tych słów, więc tylko posłałam mu znudzone spojrzenie.<br />- A ty w długich włosach nie przypominasz faceta - stwierdziłam jakby nigdy nic, po czym ruszyłam ponownie w swoim kierunku. Niestety on był strasznie natrętny. Krzyknął coś za mną, ale tego nie rozumiałam. Nie zatrzymałam się. Dalej podążałam swoją ścieżką, gdzieś między drzewami, która była niewidoczna dla każdego. Gdy ponownie dorównał ze mną kroku, zatrzymałam się automatycznie i posłałam mu morderczy wzrok.<br />- Po co ku*wa za mną leziesz! - mój ton był ostry. Nie dość, że byłam głodna, to jeszcze zdenerwowana przez jego upartość. Czego on ode mnie chce? Wsadziłam rękę do kieszeni spodenek.<br />- Już ci mówiłem. Nie wyglądasz na osobę, która pragnie śmierci, dlatego po co idziesz w tą stronę? Nie wiesz, ile tam jest... - jego gadanie mnie nudziło. I denerwowało. Westchnęłam zrezygnowana przestając go słuchać, jeśli wtedy w ogóle to robiłam. Pomachałam głową, o czym wyciągnęłam z kieszeni rewolwer. Chłopak od razu się zamknął i spojrzał na broń.<br />- Nie chce być wredna, ale mam dosyć ludzi, tak? - wymierzyłam lufą w jego łeb. Spojrzałam na niego miną, jakbym rzeczywiście nie chciała być wredna. Ale tak na prawdę to po prostu mnie irytował, jak wszyscy ludzie. - Tak więc zostaw mnie, albo zadaj sobie bardzo ważne pytanie: Czy został mi jeszcze jeden nabój, czy nie - uśmiechnęłam się ironicznie.<br />Na prawdę miałam dosyć ludzi. W dzieciństwie każdego byłam po prostu służką. Rozkazywali mi ci starsi, jak i ci młodsi, a ja nie potrafiłam odmówić, postawić się. Robili wszystko, aby uprzykrzyć mi życie, a ja się na to godziłam. Nie miałam własnej woli. Czasem nawet gdy jakiemuś chłopakowi się nudziło, najpierw ze mną pogrywał, a potem wykorzystywał. Pamiętam jeszcze ciosy zadawane nie tylko pięściami czy nogami, ale także i jakimiś przedmiotami. Najczęściej były to noże, po których mam większość blizn na ciele, nawet w tej chwili widocznych. Na nogach, rękach, brzuchu. Mam nawet na policzku ślad po ugryzieniu, gdy to podczas stosunku wywaliłam swojego oprawcę na gorące żelazko. Z głowy nie odeszły wspomnienia bólu, nawet po zwykłym wiązaniu sznurkiem dłoni i stóp. Zawsze miałam czerwoną skórę po tym. Ale teraz nie. Chciałam się pozbyć Jace'a. Potrafię się już postawić i nie pozwolę, aby to wszystko wróciło. Jednak nie chce tego próbować, mam jeszcze w sobie ten cholerny strach, że trafi mi się ktoś silniejszy i sobie nie poradzę. Dlatego nie pozwalałam podejść do siebie, nie pozwalałam łazić za mną, a tym bardziej rozmawiać, czy przebywać w moim towarzystwie. Szkoda, że dosyć często musiałam używać pistoletu. Zabiłam już dosyć wielu ludzi, bo się nie posłuchali. A trudno jest tutaj znaleźć naboje, także nie pamiętam kiedy ostatnio zmieniałam magazynem. Może w tej chwili nie ma pocisku? Wtedy chłopak jest uratowany. Albo może jest? Wtedy, lepiej niech odejdzie. Nie mam pojęcia. Pełny, nie pełny, jeden nabój, czy pusty. Po prostu nie wiem.<br />- To jak? Znasz już odpowiedź?<br />Zapytałam widząc jego twarz. Zamilkł i z uwagą przyglądał się broni, jakby znowu próbował sobie coś przypomnieć. Co on ma z tymi swoimi myślami? Patrzyłam na niego znudzona, z twarzą jakby senną. A w rzeczywistości byłam głodna i dalej się zastanawiałam czy strzelić, czy nie. Bo jeśli okaże się pusty, w jakiś inny sposób będę musiała go od siebie odgonić.<br /><br /><Jace?>Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-2356737948676295272016-08-22T04:49:00.002-07:002016-08-22T04:49:28.272-07:00Od Bellamy'ego cd: ClarkeClarke była młoda, ale jej charyzma mi imponowała, była bardziej dorosła niż reszta zesłańcow. Wywarło to na mnie spore wrażenie, ale jak na razie nie moglem dac tego po Sobie poznać.<br /><br />Obserwowałem Clarke, jak wraca do namiotu. Nie wiedziałem o niej nic, ale jakaś siła kazała mi się nią opiekować. Musiałem dowiedzieć się, za co tu trafiła. Wyglądała na bardzo niewinną, ale w końcu tu jest.<br />Poszedłem za nią.<br />-Hej Clarke- zagaiłem<br />- Cześć- przywitała mnie oschle.<br />Co teraz zrobimy skoro nie mamy leków? - Myślałem, ze tym skłonie ją do rozmowy, jednak ona skwitowała to szybko:<br />- Nie udawaj, że się tym przyjmujesz. Po co tak naprawdę tu za mną przyszedłeś? Chcesz czegoś konkretnego?<br />Zaczerwieniłem się. Wyszedłem bez słowa. Uciekłem od odpowiedzi. Co miałem jej powiedzieć? Że przyszedłem tam, bo chce wiedzieć dlaczego tu jest? To nie w moim stylu. Musiałem ochłonąć. Wiedziałem co mi dobrze zrobi. Polowanie.<br /><br /><br /><br /><br />Clarke? :3Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-84838579624223978662016-08-21T16:06:00.003-07:002016-08-21T16:06:48.952-07:00Od ClarkeW Obozie zaczynało brakować leków, a potrzebujących przybywało. Niemniej jednak radziliśmy sobie całkiem nieźle. Wyszłam z namiotu i rozejrzałam się po obozie, zobaczyłam po drugiej stronie jak półnagi Bellamy lustruje wzrokiem grupkę jakichś chłopaków.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.andpop.com/wp-content/uploads/2016/01/bellamy-blake-1.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.andpop.com/wp-content/uploads/2016/01/bellamy-blake-1.gif" height="223" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Przewróciłam ostentacyjnie oczyma i skierowałam się w jego kierunku, przystanęłam w sporej odległości od chłopaka i mruknęłam. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Ubierz się, trzeba im w końcu powiedzieć, że nie mamy czym ich leczyć. - uśmiechnął się szelmowsko i odparł.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- A co nie możesz się napatrzyć? - denerwował mnie tym swoim prostactwem, ale ludzie go słuchali, więc wyboru zbytnio nie miałam. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Po prostu się ubierz. Ty tym razem przemawiasz. - odburknęłam i założyłam dłonie na piersi. Bell ubrał koszulkę i kurtkę, a potem niemym gestem zaprosił mnie obok siebie, a potem krzyknął.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
- Zbierzcie się tu wszyscy. - nie musiał się długo prosić, bo już po chwili przed nami utworzyła się spora grupka ludzi, a ten lustrując każdego wzrokiem zaczął. - Zapas leków, który Kanclerz zostawił w lądowniku jest już na wyczerpaniu i tak po lądowaniu zostało tego stanowczo za mało, większość spaliła się podczas uderzenia, więc resztki, które zostały będą używane tylko w najbardziej wymagających sytuacjach. -kontynuował, a potem spojrzeliśmy na siebie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://static.tumblr.com/f958f149ffcf573909297fbe0bd0de35/ud3tbmi/GMins40rm/tumblr_static_59xvn7s95go4sksg808wockcw.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://static.tumblr.com/f958f149ffcf573909297fbe0bd0de35/ud3tbmi/GMins40rm/tumblr_static_59xvn7s95go4sksg808wockcw.gif" height="195" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
- Możecie wrócić do swoich zajęć. - odparłam i wróciłam do namiotu, w którym i tak spędzałam większość czasu.<br />
<br />
<br />
Bell? :pPełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-14493743629363693172016-08-21T13:11:00.004-07:002016-08-21T13:11:24.755-07:00Od Jace'a cd Rozalii<br />Patrzyłem na dziewczynę z mieszaniną irytacji i... Czegoś czego nie potrafiłem nazwać. Zachowywała się jak małe, rozpuszczone dziecko, próbujące grać kogoś starszego. Niekulturalne słowa mi nie przeszkadzały ale...<br />Kiedy spadła, okulary przeciwsłoneczne zsunęły się jej na nos. Teraz założyła je dumnie na czoło i w dalszym ciągu kroczyła w stronę obozu... Jednak jej oczy. Niebieskie, znacznie jaśniejsze się od moich... Oczy które zapadają w pamięci i zdają się przewiercać czyjaś duszę na wylot...Już kiedyś widziałem te oczy. Dawno temu...Zatrzymałem się delikatnie masując skroń.<br />Rozalia, Rozalia, Rozalia...Ro...Za!<br />Moje myśli, niczym burzowa chmura pomknęły w stronę jednego z najszczęśliwszych i najważniejszych wspomnień mojego życia.<br />***<br />Byłem prawdopodobnie najszczęśliwszym dziewięciolatkiem na Arce. Dzisiaj, po raz pierwszy miałem zobaczyć co takiego robi prawdziwy strażnik. Tata zabrał mnie na rutynowy patrol do najbiedniejszej części Arki... Na Walden. Cóż... Gdyby moja mama żyła, zapewne oponowałaby wysyłania dziewięciolatka do Arkowch "slumsów" gdzie rzesze głodujących ludzi, snują się po korytarzach, marząc o odrobinie chleba dla siebie lub bliskich.<br />Jednak moja matka z oczywistych względów nie miała szans oponować. Z resztą przytłaczający wygląd Waldena nie zrobił na mnie wrażenia... Głównie dlatego, że byłem zwykłym, szczęśliwym, nieświadomym dzieckiem i po prostu nie zdawałem sobie sprawy z panującej tam sytuacji... Owszem... Ludzie byli chudsi, ale... Szczerze mówiąc byłem zbyt podekscytowany "moim" patrolem, aby się nad tym zastanawiać. Z dumną miną kroczyłem więc obok mojego taty, czując się jak najważniejsza osoba w tym miejscu. Co chwila zerkałem na ojca, patrząc na jego mundur, widząc w nim bohatera. Prawdziwego obrońcę prawa.<br />-Hej wy tam! - z zachwytem patrzyłem, jak mój tata podbiega do dwóch walczących mężczyzn, wyglądających tak, jakby mieli zamiar rozerwać się na strzępy. Podbiegł do nich i...<br />Moją uwagę odwróciła zniszczona, sflaczała piłka, która uderzyła o tył moich nóg, niemal mnie przewracając.<br />-Hej! Oddaj! - zawołał chudy, ale niezwykle wysoki chłopak, który właśnie wybiegł z przyległego korytarza. Zatrzymał się, widząc moją twarz. - Ktoś ty? - zapytał.<br />- Yyy<br />Chłopak przeniósł wzrok na mojego, wciąż zajętego ojca<br />-Cholera. - stęknął, zupełnie tracąc zainteresowanie moją osobą. Złapał piłkę i pognał w stronę korytarza, z którego się wynurzył.<br />-Hej czekaj! - krzyknąłem ruszając w pościg za chłopakiem. Dogoniłem go, starając się dorównać, jego długim susom.<br />- Prawdziwe przekleństwo. Stary! Jeśli patrol by nas zauważył to po nas! Wiesz co grozi za wychodzenie z domu bez zgody? Wyobrażasz sobie co by było gdyby nakrył nas STRAŻNIK? Zawsze jak się pojawiają są problemy. Potrzebni jak w dupie koszula ci strażnicy. - chłopak biegł, nawijając, a ja zupełnie nic nie rozumiejąc biegłem za nim. Co złego było w moim ojcu?<br />W końcu wybiegliśmy na większe, okrągłe zakończenie korytarza. Moim oczom ukazała się duża grupa dzieci. Dalej siedziała długonosa kobieta, gmerająca coś przy swojej bransoletce. Kilku chłopców podbiegło do mnie i do chłopaka.<br />-Brawo Rick! Gramy dale... Hej! Kto to jest? - drugi, równie patykowaty chłopak spojrzał na mnie z pogardą. - Gdzie to znalazłeś? - zapytał, przy akompaniamencie chichotów znajomych.<br />Rick jednak nie odpowiedział. Rozjuszony minął tłumek i podszedł do niskiej prawdopodobnie młodszej dziewczyny.<br />-Co ty sobie wyobrażasz, co! Gdzieś ty była?! Pamiętasz co mówiłem? Podczas meczu masz tu STAĆ i GONIĆ piłki! - chłopak wydzierał się na nią, podczas gdy prawdopodobna opiekunka dalej gmerała coś przy swojej biżuterii. Dziewczyna skuliła się, lekko się cofając. - Możesz się z tym pożegnać- warknął Rick wyszarpując z kieszeni coś na kształt lalki... Była to niezidentyfikowanego koloru, szmatka, która jeśli się przyjrzeć, miała kształt człowieka. Dziewczynka otworzyła szerzej oczy, nie protestując jednak, gdy chłopak złapał lalkę w dwa palce.Patrzyłem za całą scenę z niedowierzaniem. Nie spotkałem się z czymś takim wcześniej na Arkadii. W moim sercu zakiełkowało przyjemne uczucie gniewu, rozlewając się po całym ciele.<br />Co to znaczy pożegnać?<br />Zbliżyłem się do chłopaka, wyszarpując z jego reki "lalkę"<br />-Co ty..<br />-Jace Befray - szepnąłem, tak aby reszta chłopców nie usłyszała moich słów. - Syn strażnika Evana Befraya - wysyczałem, delikatnie się uśmiechając. - Więc jaka jest kara za opuszczenie wyznaczonego terenu i zauważenie przez strażnika? Oraz obrażanie go? - zapytałem, widząc różne, zmieniające się emocje na twarzy chłopaka. Rick prychnął gniewnie, opluwając mnie przy tym śliną, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę kolegów, mamrocząc coś do nich szeptem. <br />Odwróciłem się do dziewczynki oddając jej zabawkę. Jej błękitne oczy nadal wyrażały przerażenie.<br />- Jestem Jace - powiedziałem, starając się brzmieć przyjaźnie i miło<br />-Roza - powiedziała dziewczyna, odbierając swoją zabawkę<br />-Jace! - krzyk mojego ojca rozległ się echem po korytarzach. Puściłem oko Rozalii po czym pobiegłem korytarzem do taty. <br />Tamtego dnia, czułem się jak bohater.<br />***<br />Uśmiechnąłem się czując niewyobrażalną satysfakcję. Roza... Zmieniła się... Kiedy ją wtedy widziałem miała brązowe włosy i zgarbione plecy. Widocznie zmienił się również jej sposób bycia. Ciężko byłoby mi teraz wyobrazić ją sobie w podobnej sytuacji.<br />Z resztą. Ja też się zmieniłem. Nic dziwnego, że mnie nie pamięta. Widziała mnie przecież tylko jeden raz w życiu.<br />Niebieska czupryna dziewczyny z każdym krokiem się oddalała, a ja zorientowałem się, że stoję w miejscu i się na nią gapię.<br />Podbiegłem do Rozy, starając się ukryć uśmiech igrający na mojej twarzy. Jej twarz z reguły wyrażała rozdrażnienie... Wyglądała jakby za chwilę miała się rzucić na mnie z pięściami.<br />- Nie przypominasz osoby, która z całego serca pragnie śmierci. - powiedziałem chcąc ostrzec ją przed niebezpieczeństwem Ziemian.<br />~RozaliaPełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-33046957842571891322016-08-20T12:52:00.000-07:002016-08-20T12:52:29.680-07:00Od Maxine cd: ClaytonaZgodziłam się. Trochę towarzystwa to nie od razu oznacza śmierć dla mej osamotnionej z wyboru duszy.<br />- Na jakim mieszkałaś statku? W arce?- Zaczął.<br />- Ja...Feniks. Nie lubię o tym mówić. <br />- Czemu? To aż takie złe? Powinnaś się cieszyć...byłaś bogata.<br />- Nie ja.- Zaprzeczyłam od razu- moi rodzice.<br />Spuściłam głowę na myśl, że miałabym się z nimi spotkać. Nie chciałam ich widzieć, a co bardziej słyszeć. <br />- A ty?- Spytałam. On uśmiechnął się.- Co cię tak bawi?<br />- Nareszcie gadasz normalnie.<br />- a wcześniej tak nie było?- Uniosłam brew i spojrzałam na niego.<br />- Arkadia- Odparł.<br />- Fajnie miałeś.<br />- nie tak jak myślisz...-westchnął, wbijając wzrok w swoje buty.- To są twoje naturalne oczy?- zmienił temat. Nie chciał rozmawiać o swojej przeszłości. Widząc jak posmutniał, nawet mi się go szkoda zrobiło.<br />- Tak...Mam heterochromię... czy jakoś tak. Nie przejmowałam się tym. Do czasu...z resztą nie ważne.<br />- ładne są. <br />Resztę drogi szliśmy w ciszy. Ale była ona przyjemna...przynajmniej dla mnie. Przyzwyczaiłam się do tego, a chłopak też nie wydawał się być spięty.<br />- To tutaj.- Zatrzymałam się przed wejściem do chatki.<br />-Więc..do zobaczenia, Max.<br />Zamyśliłam się chwilę, po czym krzyknęłam.<br />- Może wejdziesz? <br />~Ty głupia, ludzka istoto, co ty żeś odwaliła ~<br />Od razu w myślach dałam sobie mocnego kopa w twarz. Jednak w głębi duszy, miałam nadzieję iż się zgodzi.<br /><br />Clayton?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-13651996018968711052016-08-20T11:37:00.001-07:002016-08-20T11:37:32.610-07:00Od Jenny cd: Clay'aJego słowa dochodziły do mnie powoli. Nie mogłam uwierzyć w to, co do mnie mówił. Myślałam, że moje wątpliwości zostaną choć w małym stopniu rozwiane, a tymczasem z każdą sekundą przybywało ich coraz więcej. W sumie to sama nie wiem co czułam, gotowało się we mnie od emocji i wiedziałam, że lada chwila pęknę. Widząc mnie Clay chyba to wyczuł, bo rozłożył ręce i pozwolił mi się w siebie wtulić. Staliśmy tak dłuższą chwilę, gdyż tyle zajęło mi względne dojście do siebie. Jedyne co zdołałam wtedy wydukać to ciche „Dziękuję”, byłam mu wtedy naprawdę wdzięczna. Wówczas zrozumiałam w jakim bagnie się znaleźliśmy. Chyba nie byłam tego do końca świadoma w czasie swojego pobytu tutaj. Praktycznie cały czas siedziałam w obozie próbując ulepszyć łączność z Arką. Nie wiedziałam, co się dzieje poza jego murami. Niebezpieczeństwo było duże. Zbyt duże.<br />- Coś na pewno można zrobić- odezwałam się po chwili z przekonaniem<br />- Przecież już ci mówiłem, że próbowaliśmy – Clay starał nieco ostudzić mój „entuzjazm”<br />- Jasne, wysłaliście grupkę zwiadowczą przeciw całemu społeczeństwu, to jasne, że to nie mogło się dobrze skończyć- moje oburzenie rosło z każdym wypowiadanym słowem. Widząc, że to nie pomaga, uspokoiłam się i odparłam najspokojniej jak mogłam:<br />- Słuchaj, oni nie są niepokonani. Skoro chodzą w tych kombinezonach to mają słaby punkt. Trzeba to wybadać, ale bardzo, bardzo dyskretnie. Wysyłanie tam kilku naszych ludzi to samobójstwo. Działamy zbyt pochopnie i to nas gubi. Na wycieczki do lasu chodzimy uzbrojeni tylko w pistoleciki. Ci z Mount Weather przywłaszczyli sobie las do badań, zgarnęli kilku naszych i strzelają do każdego obcego, którego zobaczą. Nie gryzie cię to?<br />Chłopak próbował coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa<br />- Obserwowałeś ich, łowcy i tropiciele częściej bywają w lesie niż ja. Na pewno coś można zrobić- znów zaczął załamywać mi się głos, bo czułam coś, czego nienawidziłam- bezsilność<br />-Żartujesz sobie teraz<br />- Nie Clayton, mówię całkiem poważnie.<br /><br />Clay?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-68601851276177091372016-08-20T10:37:00.001-07:002016-08-20T10:37:01.467-07:00Od Clarke cd: Clay'aŚledziłam biologa z Mount Weather od ponad godziny, schowałam się w zaroślach żeby mnie nie zauważył, ale jakiś koleś z obozu wszedł mi w paradę, odwróciłam się żeby odejść, ale ten dostrzegł tego w kombinezonie, podeszłam do niego od tyłu złapałam za usta i kark,, a potem wciągnęłam bezszelestnie w krzaki. Może i nie grzeszyłam wzrostem, ale sprytem owszem. Odwróciłam chłopaka w swoją stronę i przyłożyłam rękę, która przed chwilą przytrzymywała jego kark, do ust w geście milczenia, dopiero potem opuściłam drugą rękę. Wysunęłam się na przód i dalej obserwowałam mężczyznę, który zbierał nieznane mi rośliny. Gdy się oddalił znów odwróciłam się do chłopaka i syknęłam.<br />
- Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?! - niedawno Bell oznajmił wszystkim, że nie mają się ruszać z obozu sami. ewentualnie w sporych grupkach, ale jak widać Clay, bo tak bodajże nazywał się chłopak, złamał tę zasadę. - Wiesz co ten człowiek mógł ci zrobić? - już próbował mi wcisnąć jaki to on jest silny i odważny, ale nie zdążył, bo odparłam - Nie. Teraz mówię ja. Nie obchodzi mnie to czy jesteś od niego większy i silniejszy. oni mają nowoczesną technologię, która powaliłaby największego z nas. Już wielu z nas zabili, tak samo Ziemianie z klanów, z tego co mi wiadomo to też zaginęła Hayden, także się pilnuj. - warknęłam , a ten z cierpliwością wysłuchał moje słowa.<br />
<br />
Clay?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-10263148444842189632016-08-20T10:24:00.002-07:002016-08-20T10:24:48.441-07:00Od Clay'aObudziłem się wcześnie rano. Na niebie nie było jeszcze widać słońca. Wstałem z łóżka i przeciągnąłem się. Zabrałem ze stolika pistolet i wyszedłem z mieszkania. Gdy przeszedłem przez bramę Obozu, mój mózg się odprężył, a ja mogłem wreszcie w spokoju myśleć.<br />Nie miałem wyznaczonego celu mojej wędrówki. Szedłem przed siebie patrząc, jak świat budzi się do życia. Pączki kwiatów zaczęły się rozwijać, a przede wszystkim zrobiło się jaśniej. No tak, wstaje słońce.<br />Wszedłem na najbliższy pagórek i stamtąd oglądałem eksplozję kolorów na niebie. Myślałem o tym, co teraz może dziać się na Arce. Czy starcza im jedzenia i tlenu? Czy moja mama ma się dobrze?<br />Moje rozmyślania przerwały szmery dochodzące z tyłu. Znajdowały się tam krzaki i drzewa, między którymi mógł chować się intruz. Ostrożnie podszedłem do potencjalnego zagrożenia, trzymając moją dłoń przy broni, która spoczywała za paskiem do spodni. W drugiej ręce trzymałem nóż – tak na wszelki wypadek. Odchyliłem lekko gałęzie, żeby zobaczyć, co się za nimi znajduje. Zdziwiłem się, gdy nie dostrzegłem tam niczego szczególnego – zaledwie kilka grzybów.<br />Znowu usłyszałem szmery. Gdy się odwróciłem, omal nie zemdlałem. Przede mną stał człowiek ubrany w kombinezon, z butlą na plecak. Człowiek z Gór. Człowiek z Mount Weather.<br /><br /><br /><br /><br />Somebody?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-28829672062310142832016-08-20T05:03:00.001-07:002016-08-20T05:03:24.078-07:00Od Claytona cd: JennyZdezorientowały mnie jej pytania, ponieważ myślałem, że wszyscy zostali poinformowani o możliwym zagrożeniu ze strony ludzi z Mount Weather.<br /><br />- To ty nic nie wiesz?<br /><br />- O czym mam nie wiedzieć? - zdziwiła się.<br /><br />- W dawnej bazie wojskowej mieszkają ludzie, którzy przeżyli wojnę nuklearną, ale o tym pewnie słyszałaś – kiwnęła głową. - Kiedy jeden z naszych ludzi oddali się za daleko od Obozu, jest łapany przez Ludzi z Gór albo Ziemian. Jeszcze żaden z nich nie wrócił – po tych słowach jej wyraz twarzy uległ zmianie. Z zaciekawienia przeszedł w strach.<br /><br />- A-ale jak to? Dlaczego ich nie szukamy?<br /><br />- Och, oczywiście, że na początku próbowaliśmy. Wysyłaliśmy grupy zwiadowcze praktycznie codziennie, jednak nie przyniosło to żadnych efektów. A nawet straciliśmy kilkoro łowców i tropicieli...<br /><br />Jej mina wyrażała kilka emocji na raz: gniew, złość, zdziwienie, smutek, zaskoczenie i... ulgę?<br /><br />- Cóż, przynajmniej to nie byliśmy my... - powiedziałem, jednak po dosłownie kilku sekundach zrozumiałem, że moja postawa jest nieodpowiednia do tej sytuacji. - Potrzebujesz chwili? - kiwnęła głową. - Och, chodź tutaj - rozłożyłem ręce. Jenna podeszła do mnie powoli, po czym wtuliła się w moją klatkę piersiową.<div>
<br /></div>
<div>
Jenna?</div>
Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-47837621213141135732016-08-20T03:33:00.000-07:002016-08-20T03:33:02.099-07:00Od Jenny cd: ClaytonaZ samej ucieczki niewiele pamiętam. Wszystko działo się dosyć szybko, a w moich żyłach buzowała adrenalina. Zauważyłam, że nieznajomy ma broń, więc poczułam się nieco pewniej mimo, iż nie chciałam wchodzić w otwartą walkę z grupą tych ludzi. Nie mielibyśmy szans. Chłopak przejął inicjatywę i bezpiecznie wyprowadził nas z pola rażenia. Przyznam, spisał się nieźle. Widać, że dobrze znał las, bo szedł pewnie pół kroku przede mną. Dla bezpieczeństwa obracałam się co kilka minut aby sprawdzić, czy aby ktoś za nami nie idzie. Byłam zbyt przejęta żeby wdawać się w rozmowę. Chyba jeszcze nie do końca ochłonęłam, a na poszukiwanie przygód za szybko się już nie wybiorę. Wciąż miałam nogi jak z waty, ale starałam się tego nie okazywać.<br /><br />Odetchnęłam dopiero, gdy doszliśmy do bram obozu. To dziwne, ale to miejsce mnie uspokaja. Dwóch strażników rzuciło na nas okiem, po czym pozwolili nam wejść. W głowie miałam milion pytań, a moje rozważania przerwał mi mój kompan zakłócając panującą od kilkunastu minut ciszę:<br /><br />- A tak w ogóle, jestem Clayton<br /><br />Dobrze wiedzieć. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie wiedziałam jak się nazywa. Gdy zobaczyłam, że zaczynał zmierzać w całkowicie innym kierunku niż ja, rzuciłam w jego stronę nieco z pretensją w głosie:<br /><br />- Nie ma za co<br /><br />Clay tylko odwrócił się na chwilę i uśmiechnął, po czym poszedł dalej, co nieco mnie zdenerwowało. Raczej się nie dogadamy. Jednak moja ciekawość zwycięża nad godnością. Byłam zdeterminowana, żeby dostać się do Mount Weather, a każda informacja była przydatna. A ten chłopak mógł mi co nieco powiedzieć.<br /><br />- Poczekaj!- powiedziałam troszkę głośniej i podbiegłam do oddalającego się rozmówcy<br /><br />- Ty wiesz coś o tych ludziach? Skąd się w ogóle tam wzięli i co tam robiłeś? Siedziałeś na tym drzewie dłuższą chwilę, może coś zauważyłeś.- zaczęłam zasypywać go ogniem pytać, a on wyglądał na nieco zdezorientowanego. Miałam jednak nadzieję, że mi pomoże<br /><br />Clayton?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-19863873418349243682016-08-19T13:04:00.001-07:002016-08-19T13:04:26.168-07:00Od Clay'a cd: JennyPo tym, jak Jenna mi się przedstawiła, nie czułem potrzeby powiedzenia jej, jak się nazywam. Wiedziałem, że nie jest to najbardziej odpowiedni moment. Byliśmy w dużym niebezpieczeństwie.<br /><br />Dookoła nas znajdowało się około dziesięciu ludzi z Mount Weather, a ja miałem przy sobie jedynie nóż i pistolet z dziesięcioma kulami. Co dziwniejsze, wiedziałem, że Jenna nie jest ani tropicielem, ani łowcą. Osoby, które pełnią właśnie taką funkcję w obozie mają specyficzne nawyki, kiedy są w terenie. Przede wszystkim, zawsze zabierają ze sobą broń palną, a nie zapowiadało się na to. Łowcy zazwyczaj mają ze sobą karabin, a tropiciele przynajmniej małe pistolety.<br /><br />Przyłapałem się na zbyt długim patrzeniu w jeden punkt. Podniosłem wzrok, żeby ocenić sytuację, w jakiej się znajdujemy. Nie powiem, że było ciężko, ale jakoś damy radę, prawda?<br /><br />Szepcząc i gestykulując przekazałem Jennie jak się stąd wydostaniemy. Kiwnęła głową w geście zrozumienia. Zaczęliśmy działać.<br /><br />Przeszliśmy kilkanaście metrów wzdłuż krzaków, do najbliższego wzniesienia. Następnie schowaliśmy się za nim i oddaliliśmy się jeszcze trochę od wrogów na tyle, żebyśmy nie byli w zasięgu ich wzroku. Skierowaliśmy się w stronę obozu, do którego dotarliśmy po kilkunastu minutach. Całą drogę przebyliśmy w ciszy.<br /><br />- A tak w ogóle, jestem Clayton – powiedziałem na odchodne, po czym uśmiechnąłem się do niej i odszedłem w stronę mojego mieszkania.<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jenna?</div>
Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-80352440899868426632016-08-19T13:03:00.002-07:002016-08-19T13:03:17.404-07:00Od Clay'a cd: Maxine<br /><br />Słodki Jezu, jaka ona jest niska.<br /><br />Nie, żebym miał coś przeciwko. Wręcz przeciwnie - uważam, że jest to urocze i przydatne w codziennym życiu, na przykład kiedy musisz schować się przed wrogiem. Chociaż bycie wysokim ułatwia zdobywanie jedzenia z wyższych drzew, mogę sięgnąć wyżej, niż inni i zdobyć przewagę w walce.<br /><br />- Masz nade mną przewagę – powiedziałem, żeby zwrócić jej uwagę. - Ty wiesz, czym ja się zajmuję, a ja nie wiem jaką ty pełnisz funkcję w obozie.<br /><br />Nawet bez patrzenia mogłem wyczuć, jak się uśmiecha. Wbrew pozorom nie był to uśmiech ironiczny. Uśmiechała się do mnie jednym z tych uśmiechów, który widzi się tylko kilka razy w życiu.<br /><br />Dobra, na prawdę coś się ze mną dzieje, skoro zaczynam cytować Wielkiego Gatsby'ego.<br /><br />- Jestem mechanikiem, jeśli o to ci chodzi – tym razem to ja się uśmiechnąłem.<br /><br />Doszliśmy już do bramy obozu.<br /><br />- Odprowadzić cię? - spytałem, kiedy minęliśmy strażników.<br /><br />- Pewnie.<br /><br /><br /><br /><br />~*~<br /><br />Maxine?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-20071691331943070292016-08-19T03:18:00.003-07:002016-08-19T03:18:17.303-07:00Od Maxine cd: Claytona- Co? - spytał, jednak zamiast się zatrzymać, dalej szedł ale już wolniej. <br />- Co z nimi zrobisz? <br />- Moją robotą jest tropienie, nie martw się. <br />- Wyglądam na delikatną na krzywdę innych? - zmarszczyłam brwi. <br />- Tak. - uśmiechnął się. Wkurza mnie. <br />- Ugh. Zostawiam cię z twoimi sarenkami, które właśnie płyną przez rzekę. <br />- co? - odwrócił się. Jednak one zdążyły zniknąć z naszego pola widzenia. Chłopak zaczął biec. A co mi tam. Pobiegłam za nim. <br />- Spójrz. Tylko dwie są dotknięte promieniowaniem.- ta. Zdążyłam je rozpoznać po tym, że miały dodatkowe połowy głów. <br />- A gdzie łowcy? - zdziwiłam się lekko. <br />- Wiesz... Teraz badam tylko ich położenie. Jutro zapewne też tu będą. A teraz... Jest noc. Jeszcze coś nas pożre - przewrócił oczami. Nie lubiłam tego uczucia. Żyliśmy na arce, ale chcieliśmy wrócić na ziemie,która jest o wiele niebezpieczniejsza, zważywszy na nieznane nam jeszcze stworzenia. <br />- Ok. - mruknęłam. <br />- Clayton - Podał mi rękę, którą niechętnie uścisnęłam. <br />- Maxine. <br />- Ładnie. <br />- Ta... Dzięki. <br />Szliśmy dalszą drogę w ciszy. Jest pierwszą osobą, którą poznałam. Wyglądał na chłopaka starszego ode mnie. Pewnie dla tego, że ja byłam niska a on wysoki. Co do moje wzrostu... Mam go gdzieś. Lubię być niska, więc nie mam co do tego jakiś przeciwwskazań. <br /><br />Clay?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5288518690184614533.post-46840744209837570002016-08-19T02:30:00.002-07:002016-08-19T02:30:28.239-07:00Od Claytona cd: Maxine- Odpowiedz. - dziewczyna wyjęła nóż i dość blisko do mnie podeszła. W tym momencie włączył się mój instynkt samozachowawczy.<br /><br />Chwyciłem za jej nadgarstek i wykręciłem rękę tak, że jej plecy dotykały mojej klatki piersiowej. Zaczęła się wyrywać, jednak mój uścisk był mocny.<br /><br />- Jeśli się uspokoisz, puszczę cię, okej?<br /><br />- Dobra - odpowiedziała niechętnie, jednak puściłem ją, jak wcześniej powiedziałem.<br /><br />Stanęła przodem do mnie. Dzieliło nas kilka metrów, jednak nawet z tej odległości mogłem zobaczyć, jak niesamowicie piękne ma oczy. Jedno jasne, drugie ciemne. Brąz i błękit. Niebo i ziemia.<br /><br />Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos kroków, który dochodził zza moich pleców. Odwróciłem się i dostrzegłem gromadkę jeleni. Było ich około pięciu. Co dziwniejsze, tylko dwa z nich w pewnym stopniu uległy promieniowaniu. Nagle jeden z nich odwrócił się w moją (a właściwie naszą) stronę i całe stado zaczęło się oddalać.<br /><br />Już miałem biec za nimi, gdy zatrzymał mnie głos dziewczyny.<br /><br />- Czekaj!<br /><br /><br /><br /><br />~*~<br /><br />Max?Pełna Kulturkahttp://www.blogger.com/profile/14792168436508897664noreply@blogger.com0