niedziela, 21 sierpnia 2016

Od Jace'a cd Rozalii


Patrzyłem na dziewczynę z mieszaniną irytacji i... Czegoś czego nie potrafiłem nazwać. Zachowywała się jak małe, rozpuszczone dziecko, próbujące grać kogoś starszego. Niekulturalne słowa mi nie przeszkadzały ale...
Kiedy spadła, okulary przeciwsłoneczne zsunęły się jej na nos. Teraz założyła je dumnie na czoło i w dalszym ciągu kroczyła w stronę obozu... Jednak jej oczy. Niebieskie, znacznie jaśniejsze się od moich... Oczy które zapadają w pamięci i zdają się przewiercać czyjaś duszę na wylot...Już kiedyś widziałem te oczy. Dawno temu...Zatrzymałem się delikatnie masując skroń.
Rozalia, Rozalia, Rozalia...Ro...Za!
Moje myśli, niczym burzowa chmura pomknęły w stronę jednego z najszczęśliwszych i najważniejszych wspomnień mojego życia.
***
Byłem prawdopodobnie najszczęśliwszym dziewięciolatkiem na Arce. Dzisiaj, po raz pierwszy miałem zobaczyć co takiego robi prawdziwy strażnik. Tata zabrał mnie na rutynowy patrol do najbiedniejszej części Arki... Na Walden. Cóż... Gdyby moja mama żyła, zapewne oponowałaby wysyłania dziewięciolatka do Arkowch "slumsów" gdzie rzesze głodujących ludzi, snują się po korytarzach, marząc o odrobinie chleba dla siebie lub bliskich.
Jednak moja matka z oczywistych względów nie miała szans oponować. Z resztą przytłaczający wygląd Waldena nie zrobił na mnie wrażenia... Głównie dlatego, że byłem zwykłym, szczęśliwym, nieświadomym dzieckiem i po prostu nie zdawałem sobie sprawy z panującej tam sytuacji... Owszem... Ludzie byli chudsi, ale... Szczerze mówiąc byłem zbyt podekscytowany "moim" patrolem, aby się nad tym zastanawiać. Z dumną miną kroczyłem więc obok mojego taty, czując się jak najważniejsza osoba w tym miejscu. Co chwila zerkałem na ojca, patrząc na jego mundur, widząc w nim bohatera. Prawdziwego obrońcę prawa.
-Hej wy tam! - z zachwytem patrzyłem, jak mój tata podbiega do dwóch walczących mężczyzn, wyglądających tak, jakby mieli zamiar rozerwać się na strzępy. Podbiegł do nich i...
Moją uwagę odwróciła zniszczona, sflaczała piłka, która uderzyła o tył moich nóg, niemal mnie przewracając.
-Hej! Oddaj! - zawołał chudy, ale niezwykle wysoki chłopak, który właśnie wybiegł z przyległego korytarza. Zatrzymał się, widząc moją twarz. - Ktoś ty? - zapytał.
- Yyy
Chłopak przeniósł wzrok na mojego, wciąż zajętego ojca
-Cholera. - stęknął, zupełnie tracąc zainteresowanie moją osobą. Złapał piłkę i pognał w stronę korytarza, z którego się wynurzył.
-Hej czekaj! - krzyknąłem ruszając w pościg za chłopakiem. Dogoniłem go, starając się dorównać, jego długim susom.
- Prawdziwe przekleństwo. Stary! Jeśli patrol by nas zauważył to po nas! Wiesz co grozi za wychodzenie z domu bez zgody? Wyobrażasz sobie co by było gdyby nakrył nas STRAŻNIK? Zawsze jak się pojawiają są problemy. Potrzebni jak w dupie koszula ci strażnicy. - chłopak biegł, nawijając, a ja zupełnie nic nie rozumiejąc biegłem za nim. Co złego było w moim ojcu?
W końcu wybiegliśmy na większe, okrągłe zakończenie korytarza. Moim oczom ukazała się duża grupa dzieci. Dalej siedziała długonosa kobieta, gmerająca coś przy swojej bransoletce. Kilku chłopców podbiegło do mnie i do chłopaka.
-Brawo Rick! Gramy dale... Hej! Kto to jest? - drugi, równie patykowaty chłopak spojrzał na mnie z pogardą. - Gdzie to znalazłeś? - zapytał, przy akompaniamencie chichotów znajomych.
Rick jednak nie odpowiedział. Rozjuszony minął tłumek i podszedł do niskiej prawdopodobnie młodszej dziewczyny.
-Co ty sobie wyobrażasz, co! Gdzieś ty była?! Pamiętasz co mówiłem? Podczas meczu masz tu STAĆ i GONIĆ piłki! - chłopak wydzierał się na nią, podczas gdy prawdopodobna opiekunka dalej gmerała coś przy swojej biżuterii. Dziewczyna skuliła się, lekko się cofając. - Możesz się z tym pożegnać- warknął Rick wyszarpując z kieszeni coś na kształt lalki... Była to niezidentyfikowanego koloru, szmatka, która jeśli się przyjrzeć, miała kształt człowieka. Dziewczynka otworzyła szerzej oczy, nie protestując jednak, gdy chłopak złapał lalkę w dwa palce.Patrzyłem za całą scenę z niedowierzaniem. Nie spotkałem się z czymś takim wcześniej na Arkadii. W moim sercu zakiełkowało przyjemne uczucie gniewu, rozlewając się po całym ciele.
Co to znaczy pożegnać?
Zbliżyłem się do chłopaka, wyszarpując z jego reki "lalkę"
-Co ty..
-Jace Befray - szepnąłem, tak aby reszta chłopców nie usłyszała moich słów. - Syn strażnika Evana Befraya - wysyczałem, delikatnie się uśmiechając. - Więc jaka jest kara za opuszczenie wyznaczonego terenu i zauważenie przez strażnika? Oraz obrażanie go? - zapytałem, widząc różne, zmieniające się emocje na twarzy chłopaka. Rick prychnął gniewnie, opluwając mnie przy tym śliną, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę kolegów, mamrocząc coś do nich szeptem.
Odwróciłem się do dziewczynki oddając jej zabawkę. Jej błękitne oczy nadal wyrażały przerażenie.
- Jestem Jace - powiedziałem, starając się brzmieć przyjaźnie i miło
-Roza - powiedziała dziewczyna, odbierając swoją zabawkę
-Jace! - krzyk mojego ojca rozległ się echem po korytarzach. Puściłem oko Rozalii po czym pobiegłem korytarzem do taty.
Tamtego dnia, czułem się jak bohater.
***
Uśmiechnąłem się czując niewyobrażalną satysfakcję. Roza... Zmieniła się... Kiedy ją wtedy widziałem miała brązowe włosy i zgarbione plecy. Widocznie zmienił się również jej sposób bycia. Ciężko byłoby mi teraz wyobrazić ją sobie w podobnej sytuacji.
Z resztą. Ja też się zmieniłem. Nic dziwnego, że mnie nie pamięta. Widziała mnie przecież tylko jeden raz w życiu.
Niebieska czupryna dziewczyny z każdym krokiem się oddalała, a ja zorientowałem się, że stoję w miejscu i się na nią gapię.
Podbiegłem do Rozy, starając się ukryć uśmiech igrający na mojej twarzy. Jej twarz z reguły wyrażała rozdrażnienie... Wyglądała jakby za chwilę miała się rzucić na mnie z pięściami.
- Nie przypominasz osoby, która z całego serca pragnie śmierci. - powiedziałem chcąc ostrzec ją przed niebezpieczeństwem Ziemian.
~Rozalia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Violett