Czekałam przyczajona na drzewie chcąc uderzyć w odpowiednim
momencie. Mogłam skradać się za zwierzęciem cały dzień, musiałam mieć pewność,
że je złapie. Jeszcze nic minie uciekło, uwielbiam polować nie tylko na
zwierzęta jednak tu ciężko było znaleźć ludzi którzy nas zabijają. Nawet jak
dla mnie było to ciężkie choć ostatnio widziałam jednego z nich. Siedział na
drzewie i obserwował zwierzę na które polowałam. Zabiłam więc ofiarę rzucając
nożem a ten wyłapał mój wzrok. Uśmiechnęłam się i zeskoczyłam z drzewa
zabierając zwierzę do obozu. Teraz było inaczej obserwowałam młodą sarnę, była
na polanie, a ja oddalona od niej o 200 metrów układałam plan, jak ją zabić? W
końcu stwierdziłam iż najlepiej będzie ją po prostu zastrzelić. Nie byłam
doskonałym łucznikiem ale gdy byłam mała chciałam umieć więc uczyłam się. Nie
strzelałam idealnie w miejsce które chciałam ale zwykle trafiałam. Napięłam
cięciwę nakładając wcześniej strzałę, wymierzałam w cel a po chwili
wystrzeliłam. Trafiłam w jej brzuch. Ku*wa! Nałożyłam kolejna strzałę, sarna
była przerażona a ja szybko wystrzeliłam, szyja zwierzęcia zdobiła teraz
strzała. Uśmiechnęłam się i podeszłam do obiadu, wyjęłam strzały i odłożyła za
plecy. Nigdy nie wiadomo, robię sobie strzały jak i łuki ale nie zawsze mam na
to całą i chęć, a nieraz mogą być potrzebne. Wróciłam do obozu przed południem,
zwykle nie spałam od 4 więc zawsze polowałam pierwsza i sama, nie lubie gdy
ktoś stoi mi nad głową i mówi gdzie mam rzucić nóż to bezsensu. Wolę polować
sama, rzuciłam mięso obok ognia, moje zadanie się skończyło, ja poluje inny
patroszy i gotuje. Mi jest obojętnie co z nim zrobią, poszłam do swojego
namiotu, był na końcu obozu, nie chciałam słuchać jak oni się kłócą czy biją.
Położyłam się na łóżku jednak nie chciałam ani spać ani odpoczywać, musiałam
coś robić. Najlepiej jakąś broń...
jednak łuków już miałam za dużo a do strzał trzeba dobre drewno, a drzewo to
jest jakieś 4 czy 5 kilometrów od obozu. Trudni... nie mam co robić a trzeba mieć
broń, strzały zawsze robiłam z innego drewna niż łuki, było to dla mnie
normalne. Wzięłam plecak i wodę, po drodze zawsze zbierałam jagody które
jadłam. Wyszłam z obozu nie zauważona ,dobrze... ruszyłam w kierunku celu.
~*~*~*~*~*~*~
Kiedy już byłam na miejscu zaczęłam zbierać potrzebne rzeczy
by szybko wrócić do obozu, wiedziałam, że wrócę przed zmrokiem. Dopiero jutro będę
w stanie zrobić jakieś strzały… trudno. Trzeba się pospieszyć.
Kiedy już zebrałam wystarczającą ilość skierowałam się do
obozu, drewno w plecaku uwierało w moje plecy ale próbowałam nie zwracać na to uwagi.
Szłam cicho, nie chciałam przestraszyć, żadnych zwierząt gdyż mogłam je po
drodze upolować. Zauważyłam wiewiórkę która wspinała się po drzewie, poszłam
dalej szukając czegoś większego. Niczego jednak nie ujrzałam, zebrałam jagody
które jadłam by dostarczyć organizmu potrzebnych składników. Byłam blisko obozu
gdy poczułam, że ktoś za mną stoi. Wyjęłam nóż i odwróciłam się przykładając
ostrze dziewczynie do szyi.
-Ej… spokojnie – powiedziała a ja odsunęłam się od niej i
odwróciłam.
-Nie zbliżaj się tak do mnie – rzekłam wchodząc do obozu.
~*~*~*~*~
Obudziłam się, chciałam krzyczeć jednak nie robiłam tego…
nie chciała wszystkich obudzić. Wdech wydech, wdech wydech – mówiłam sobie w myślach.
Po kilku dobrych minutach uspokoiłam się, choć co nocy śniłam ten sam koszmar
dalej był tak samo przerażający. Wstałam i przebrałam się, wyszłam z namiotu i
skierowałam się po wodę. Słońce powoli zaczynało swoją wędrówkę jednak ja
widziałam ją codziennie, nie interesowała mnie już. Napiłam się i spakowałam
potrzebną broń na kolejne polowanie. Wyszłam z obozu i skierowałam się w
ulubione miejsce do polować. To właśnie tam wczoraj upolowałam sarnę z której
zostały tylko kości. Gdy byłam na miejscu zamknęłam oczy i pozwoliłam otoczyć się
mgłą która zawsze była tu o tej porze. Nagle poczułam uścisk na ramieniu i
ciepło oddechu na karku. Odwróciłam się do osoby, słońce zaświeciło mi wprost w
oczy. Nie widziałam postaci, nie mogłam poznać czy to chłopak czy dziewczyna.
Wiedziałam jedno… nie jestem na terenie obozu, było oddalony daleko. Więc mógł
to być każdy. A moją jedyną bronią był urumii znajdujący się przyczepiony do
moich spodni. Chwyciłam za niego odplątując paski. Mało osób wiedziało co to za
broń a co dopiero posługiwać się nią?! Więc urumii to broń podobna do bata ale
ma pasy, w moim było ich dziewięć. Zrzuciłam dłoń człowieka z ramienia i
odsunęłam się trochę chwytając pewniej broń.
-Kim jesteś? – zadałam kluczowe pytanie. Wreszcie stanęłam w
pozycji z której rozpoznałam płeć człowieka…
Ktoś? Coś xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz