Spało mi się nawet dobrze, do czasu... Usłyszałem ciężkie, głębokie oddechy nad moją głową. Leżałem chwilę nasłuchując, lecz później natychmiast się obróciłem i wstałem. Rudowłosa dziewczyna kucała nadal. Obok niej była już kałuża krwi. Trzymała się cały czas za rękę. Ukucnąłem przy niej i wziąłem jej rękę, obejrzałem, a później wstałem i zacząłem grzebać w moich bibelotach.
- Phil... Ja... - zaczęła dziewczyna ciężko łapiąc oddech.
- Uspokój się, chcesz wody? Napij się, koło Ciebie stoi butelka, zaraz znajdę bandaż - powiedziałem przerywając jej. Posłusznie podniosła butelkę zdrową ręką. Po chwili podszedłem do niej z bandażem i jakąś buteleczką. Wyciągnąłem swoją dłoń, aby ona podała mi swoją. Gdy to zrobiła oblałem jej rękę zawartością buteleczki. To było coś w rodzaju wody utlenionej, po czym zacząłem owijać ją bandażem.
- Trzeba będzie to zszyć. Nie jestem w tym dobry, ale raz to już robiłem, decyzja należy do Ciebie kto naprawi ranę. Krew niedługo powinna przestać lecieć i będzie można przejść do zabiegu - oświadczyłem, po czym spojrzałem na nią. Była najwyraźniej nieco wyczerpana całą sytuacją.
- Pierwszy raz widzę, żebyś mówił coś z taką powagą - odparła i uśmiechnęła się.
- Ja, pierwszy raz widzę Cię w tak zapłakanym stanie... - zażartowałem i zapewne by mnie lekko uderzyła gdyby nie rozcięta dłoń. Zaśmiała się.
- Jak coś s*ieprzysz, to Cię zabiję - powiedziała wyrażając zgodę na to, abym zszył jej ranę. Wziąłem ją na ręce i posadziłem na stole. Właściwie, to na czymś, co przypominało stół, taki, roboczy.
- Nogi mam zdrowe - zwróciła mi uwagę, gdy szukałem igieł i nici.
- Wiem - odwróciłem się do niej i puściłem jej oczko. Westchnęła pod nosem. Podszedłem do niej i zacząłem odwijać bandaż, powoli. - Może zaboleć - dodałem. Ona zdążyła tylko otworzyć usta, kiedy już wbiłem igłę i zacząłem pracę. Powstrzymała się od powiedzenia czegokolwiek, właściwie to ja ją trochę powstrzymałem. Wykonywałem tą czynność z uwagą i starałem się być jak najbardziej delikatny i opanowany. Kątem oka widziałem, jak Hayden patrzy się to na mnie, to na swoją rękę zaciskając zęby. Rozluźniła się nieco dopiero w połowie. W końcu ręka była zszyta. Może nie idealnie, ale na pewno poprawnie, w miarę. Zabrałem swoją dłoń spod jej dłoni i patrzyłem jak ją ogląda.
- Dzięki - odparła.
- No dobra, a teraz przejdźmy do rzeczy, gdzie scyzoryk? - zapytałem
- Aaa - zawahała się, a ja założyłem ręce na klatce piersiowej.
- No tak, mogłem się najpierw o to zapytać... - zacząłem.
- Przestań! - zaśmiała się - Nie udawaj, że tak Ci na nim zależy... - powiedziała śmiejąc się i lekko kopnęła mnie nogą, po czym ja również się zaśmiałem. Miałem nadzieję, że teraz dziewczyna mi ufa. No cóż, w końcu uratowałem ją. Uśmiechaliśmy się do siebie przez chwilę.
- Rozumiem, że ja teraz również będę mógł zatrzymać naszyjnik.... - powiedziałem, choć i tak znałem odpowiedź.
- Zapomnij! - krzyknęła, po czym zapadła chwila ciszy
< Hayden? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz