Dziewczyna podała mi naszyjnik w kształcie gwiazdy. W środku były jakby dwa smoki i... diament? Tylko czy prawdziwy... Przytrzymałem go chwilę w ręku przyglądając się mu. Później spojrzałem na nią. Najwyraźniej na coś czekała. Stała z założonymi rękami. Uśmiechnąłem się.
- To, do zobaczenia, Hayden - pożegnałem ją. Puściłem do niej oczko na pożegnanie, odwróciłem się i wróciłem do siebie. To było bardzo ciekawe spotkanie. Naprawdę poprawiło mi humor po tych wszystkich nieudanych rozmowach tego dnia. Gdy wszedłem do garażu obejrzałem niektóre narzędzia, lecz wcale o nich nie myślałem. Przeniosłem kilka na inne miejsce. Zatrzymałem się przy moim motorze. Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę, po czym położyłem się na moim... Nie nazwałbym tego łóżkiem. Na pewno na Ziemi nie mieliśmy luksusów. Zwłaszcza ja, w moim warsztacie. Bo, kto normalny śpi w warsztacie. To był mój drugi dom. "Łóżkiem" nazywałem kilka grubych kocy i poduszek. Może nie było mi bardzo miękko, ale nie narzekam. Kilka poduszek w rogu zupełnie mi wystarczało, mogłem się oprzeć, a przynajmniej nigdy nie będę spał za długo. Było okej. Postanowiłem, że pomyślę o czymś lepszym, jak już się tu bardziej zadomowię. Położyłem się więc w rogu mojego warsztatu i jeszcze raz wziąłem naszyjnik dziewczyny do ręki. Przyglądałem się mu i rozmyślałem trochę nad tym jak się spotkamy, ale też o zupełnie innych rzeczach z nią nie związanych. Jak będzie wyglądała nasza dalsza misja na Ziemi, kogo jeszcze tutaj spotkam... Jakiś czas potem wyjrzałem na zewnątrz, robiło się już ciemno. Wyszedłem jeszcze na chwilę i usiadłem na brzegu wejścia. Sowa zahuczała, na niebie pojawiło się już kilka gwiazd. Stwierdziłem, że ja również zakończę już ten dzień. Wszedłem więc z powrotem do środka i pozamykałem to, co się dało. Następnie schowałem sobie naszyjnik pod koszulkę i poszedłem spać...
< Hayden? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz