sobota, 30 lipca 2016

Od Hayden cd: Phil'a

- Rozumiem, że ja teraz również będę mógł zatrzymać naszyjnik... - odparł szczerząc się szeroko.
- Zapomnij! - krzyknęłam i zmarszczyłam brwi, znów zapadła cisza, a ja spoglądałam cały czas na naszyjnik.
- Dlaczego tak Ci na nim zależy? - spytał chwytając go i przyglądając dosadnie. 
- Właściwie to nie Twój interes, ale widzę, że bardzo chcesz wiedzieć.Otóż należał do mojej matki... - w tym momencie się zacięłam i zapatrzyłam w dal, po chwili jednak kontynuowałam. - Dostałam go przed jej śmiercią. - dopowiedziałam i na tym się skończyło, więcej nie musiał wiedzieć, ale przyjrzał się biżuterii. Nie wiem co sobie myślał, szczerze może nie chciałam się dowiadywać. Przełamałam się w końcu i spytałam. - O czym myślisz? - nie odpowiadał tylko przyglądał mi się, co on chce tam zobaczyć? A może mam coś na twarzy? - Coś nie tak? - spytałam marszcząc brwi. Spojrzałam na swoją rękę i stwierdziłam, że nie wygląda tak źle, postarał się też żeby wyglądało to w miarę estetycznie, ale i tak czułam się osłabiona. Może faktycznie to dobrze, że mnie zaniósł na ten stół, nie wyrządziłam sobie przynajmniej większej szkody. Spojrzałam w górę i jak się okazało chłopak dalej mi się przyglądał, było to swoją drogą trochę krępujące.


Phil? 



Od Phil'a cd: Hayden

Spało mi się nawet dobrze, do czasu... Usłyszałem ciężkie, głębokie oddechy nad moją głową. Leżałem chwilę nasłuchując, lecz później natychmiast się obróciłem i wstałem. Rudowłosa dziewczyna kucała nadal. Obok niej była już kałuża krwi. Trzymała się cały czas za rękę. Ukucnąłem przy niej i wziąłem jej rękę, obejrzałem, a później wstałem i zacząłem grzebać w moich bibelotach.
- Phil... Ja... - zaczęła dziewczyna ciężko łapiąc oddech.
- Uspokój się, chcesz wody? Napij się, koło Ciebie stoi butelka, zaraz znajdę bandaż - powiedziałem przerywając jej. Posłusznie podniosła butelkę zdrową ręką. Po chwili podszedłem do niej z bandażem i jakąś buteleczką. Wyciągnąłem swoją dłoń, aby ona podała mi swoją. Gdy to zrobiła oblałem jej rękę zawartością buteleczki. To było coś w rodzaju wody utlenionej, po czym zacząłem owijać ją bandażem.
- Trzeba będzie to zszyć. Nie jestem w tym dobry, ale raz to już robiłem, decyzja należy do Ciebie kto naprawi ranę. Krew niedługo powinna przestać lecieć i będzie można przejść do zabiegu - oświadczyłem, po czym spojrzałem na nią. Była najwyraźniej nieco wyczerpana całą sytuacją.
- Pierwszy raz widzę, żebyś mówił coś z taką powagą - odparła i uśmiechnęła się.
- Ja, pierwszy raz widzę Cię w tak zapłakanym stanie... - zażartowałem i zapewne by mnie lekko uderzyła gdyby nie rozcięta dłoń. Zaśmiała się.
- Jak coś s*ieprzysz, to Cię zabiję - powiedziała wyrażając zgodę na to, abym zszył jej ranę. Wziąłem ją na ręce i posadziłem na stole. Właściwie, to na czymś, co przypominało stół, taki, roboczy.
- Nogi mam zdrowe - zwróciła mi uwagę, gdy szukałem igieł i nici.
- Wiem - odwróciłem się do niej i puściłem jej oczko. Westchnęła pod nosem. Podszedłem do niej i zacząłem odwijać bandaż, powoli. - Może zaboleć - dodałem. Ona zdążyła tylko otworzyć usta, kiedy już wbiłem igłę i zacząłem pracę. Powstrzymała się od powiedzenia czegokolwiek, właściwie to ja ją trochę powstrzymałem. Wykonywałem tą czynność z uwagą i starałem się być jak najbardziej delikatny i opanowany. Kątem oka widziałem, jak Hayden patrzy się to na mnie, to na swoją rękę zaciskając zęby. Rozluźniła się nieco dopiero w połowie. W końcu ręka była zszyta. Może nie idealnie, ale na pewno poprawnie, w miarę. Zabrałem swoją dłoń spod jej dłoni i patrzyłem jak ją ogląda.
- Dzięki - odparła.
- No dobra, a teraz przejdźmy do rzeczy, gdzie scyzoryk? - zapytałem
- Aaa - zawahała się, a ja założyłem ręce na klatce piersiowej.
- No tak, mogłem się najpierw o to zapytać... - zacząłem.
- Przestań! - zaśmiała się - Nie udawaj, że tak Ci na nim zależy... - powiedziała śmiejąc się i lekko kopnęła mnie nogą, po czym ja również się zaśmiałem. Miałem nadzieję, że teraz dziewczyna mi ufa. No cóż, w końcu uratowałem ją. Uśmiechaliśmy się do siebie przez chwilę.
- Rozumiem, że ja teraz również będę mógł zatrzymać naszyjnik.... - powiedziałem, choć i tak znałem odpowiedź.
- Zapomnij! - krzyknęła, po czym zapadła chwila ciszy

< Hayden? >

Od Hayden cd: Phil'a

Rozeszliśmy się w ciszy, ale dalej mnie gryzł fakt, że musiałam mu oddać naszyjnik, niemniej jednak prowadziło to do kolejnego spotkania. Nie miałam jakoś określonego miejsca, w którym spałam, więc po prostu wdrapałam się na drzewo obok strumyka i usadowiłam się wygodnie, no wygodnie to rzecz względna, ale jednak zawsze coś. Nie sypiam dużo, jednakże tym razem przymknęło mi się oko, nie mam pojęcia jak długo spałam, ale z tego błogiego stanu wyrwał mnie głośny trzask, nie wiem co się stało, niemniej jednak podskoczyłam i spadłam z drzewa, w desperackiej próbie zatrzymania się przed upadkiem wbiłam trzymany w dłoni scyzoryk w pień drzewa, ale złamał się i jedyne w czym mi pomógł to w ranie która swoją drogą zatrzymała mnie przed uderzeniem w ziemię, aczkolwiek przebiła na wylot mi dłoń. Przeklinając głośno chwyciłam zdrową ręką grubą gałąź nade mną i podciągnęłam się do góry, wyrywając tym samym dłoń z ostrza, które utkwiło w pniu. Prawdę mówiąc krew leciała tak szybko, że pode mną zaczęła tworzyć się mała kałuża. Zsunęłam się jakoś na ziemię i właściwie jedyne miejsce gdzie mogłam się udać to warsztat Phila, nie mając zbytnio wyboru to tam się skierowałam, nieudolnie tamując krew wpadłam do prowizorycznego budynku i przykucnęłam przy śpiącym chłopaku, dotknęłam drżącą ręką jego twarzy chcąc go obudzić, przez dłuższą chwilę nie reagował, czułam się coraz gorzej, ale nie wydaje mi się żebym mogła wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk...


Phil? (no wiesz, pomożesz "damie" w potrzebie?)

Od Phil'a cd: Hayden

Dziewczyna podała mi naszyjnik w kształcie gwiazdy. W środku były jakby dwa smoki i... diament? Tylko czy prawdziwy... Przytrzymałem go chwilę w ręku przyglądając się mu. Później spojrzałem na nią. Najwyraźniej na coś czekała. Stała z założonymi rękami. Uśmiechnąłem się.
- To, do zobaczenia, Hayden - pożegnałem ją. Puściłem do niej oczko na pożegnanie, odwróciłem się i wróciłem do siebie. To było bardzo ciekawe spotkanie. Naprawdę poprawiło mi humor po tych wszystkich nieudanych rozmowach tego dnia. Gdy wszedłem do garażu obejrzałem niektóre narzędzia, lecz wcale o nich nie myślałem. Przeniosłem kilka na inne miejsce. Zatrzymałem się przy moim motorze. Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę, po czym położyłem się na moim... Nie nazwałbym tego łóżkiem. Na pewno na Ziemi nie mieliśmy luksusów. Zwłaszcza ja, w moim warsztacie. Bo, kto normalny śpi w warsztacie. To był mój drugi dom. "Łóżkiem" nazywałem kilka grubych kocy i poduszek. Może nie było mi bardzo miękko, ale nie narzekam. Kilka poduszek w rogu zupełnie mi wystarczało, mogłem się oprzeć, a przynajmniej nigdy nie będę spał za długo. Było okej. Postanowiłem, że pomyślę o czymś lepszym, jak już się tu bardziej zadomowię. Położyłem się więc w rogu mojego warsztatu i jeszcze raz wziąłem naszyjnik dziewczyny do ręki. Przyglądałem się mu i rozmyślałem trochę nad tym jak się spotkamy, ale też o zupełnie innych rzeczach z nią nie związanych. Jak będzie wyglądała nasza dalsza misja na Ziemi, kogo jeszcze tutaj spotkam... Jakiś czas potem wyjrzałem na zewnątrz, robiło się już ciemno. Wyszedłem jeszcze na chwilę i usiadłem na brzegu wejścia. Sowa zahuczała, na niebie pojawiło się już kilka gwiazd. Stwierdziłem, że ja również zakończę już ten dzień. Wszedłem więc z powrotem do środka i pozamykałem to, co się dało. Następnie schowałem sobie naszyjnik pod koszulkę i poszedłem spać...

< Hayden? >

piątek, 29 lipca 2016

Nowy tropiciel!



Od Hayden cd: Phil'a

- Niech Ci będzie, dostaniesz coś. - odparłam po chwili milczenia, a chłopak uśmiechnął się szeroko i patrzył na mnie jak szczeniak, który dostanie swoją pierwszą kostkę. Złapałam za naszyjnik i przytrzymałam go chwilę w pięści, a potem zdjęłam go przez głowę i dodałam. - Jak go zgubisz, to znajdę inne zastosowanie co do tego scyzoryka. - roześmiał się, a ja podałam mu mój jedyny skarb. Dostałam go od matki, tuż przed jej śmiercią, właściwie to tylko to mi zostało, reszta moich rzeczy jest na Statku. 


Patrzyłam z bólem serca jak zakłada go sobie na szyję, ale stałam twardo zaciskając szczęki z udawanym uśmiechem.
- Nie przyzwyczajaj się do niego. - mruknęłam zakładając dłonie na piersi. Mogłam sobie darować ten scyzoryk, ale nie, bo przecież bym nie wytrzymała. Miałam to sobie za złe, ale jednak faktycznie ja też oczekuję kolejnego spotkania... Tylko dlaczego?


Phil? 

Od Phil'a cd: Hayden

Od całej tej sytuacji chciało mi się śmiać. Nie wiedziałem w co ona gra, ale nie miałem zamiaru tak łatwo odpuszczać. Ukucnęła. Podszedłem do niej, a ona właściwie jakby tylko na to czekała.
- Zgodzę się na to pod jednym warunkiem - zacząłem, a ona wstała i odwróciła się do mnie.
- Tylko jednym? - zapytała ironicznie
- Chyba, że będziesz się źle czuła z tym, że zabrałaś mi scyzoryk i traktujesz go jak swoją własność. Wtedy coś wymyślę - odparłem.
- No dobra, nie udawaj, że ta afera ze względu na jeden scyzoryk jest aż taka potrzebna - powiedziała.
- Oczywiście, że nie jest, ale ja również czegoś chcę. Czegoś, żeby nie tylko mi zależało na naszym następnym spotkaniu. Chcę, czegoś od Ciebie. Coś, co mi będzie o Tobie przypominało - oświadczyłem. Wyglądała na dość zaskoczoną, ale i wesołą.
- Masz tyle dziewczyn, że potrzebujesz "czegoś" by je zapamiętać? - zadrwiła
- Nazywasz siebie "moją" dziewczyną? Miło, naprawdę, ale...
- Dobra, dobra, nie pochlebiaj sobie - przerwała. Staliśmy chwilę w ciszy. Miałem nadzieję, że to ona ją przerwie. Słychać było tylko cichy szum strumyka. Patrzyliśmy to na siebie, to na wodę, to na drzewa, ale nikt nic nie mówił, w końcu ona przemówiła...
- Niech Ci będzie, dostaniesz coś - westchnęła i spojrzała na mnie. Wyprostowałem się, uśmiechnąłem i czekałem, na to moje "coś"...

< Hayden? >

czwartek, 28 lipca 2016

Od Dilruby

Więc siedzę przypięta pasami, więc patrzę jak drzwi się otwierają a olbrzymi mężczyźni podchodzą do mnie z kajdanami…Więc… I już niema niczego bo sen się urywa…Właściwie zaczyna, tylko, czy to na pewno sen czy rzeczywistość? Czy może tak boleć? I stoję, a oni obok mnie z uśmieszkiem na twarzy.
-To twój nowy dom - zdaje się mówić jeden, a ten drugi tylko przytakuje…
Co mam powiedzieć? Co odpowiedzieć? Czy mi wypada? Chyba nic nie jest na miejscu… Wychodzę i dokoła mnie rozlega się już tylko przestrzeń a w oddali osada jak z epoki neolitu… Pustka, potworna pustka…
-I co dalej? - zadaje pytanie nie będąc świadoma
-Już nic.
Nic, czyli tak jak myślałam. Będę sama…nikt nie ochroni, nie, nikt nie da wskazówki…sama…sama... będę sama. Stoję, a nogi drętwieją, oczy nie widzą jak dawniej, słuch też niema tak łatwo jak kiedyś. Tysiące dźwięków, obcych, nieznanych. Czy tak już będzie zawsze? Stoję dalej i nic... Mam zamiar zacząć lamentować w głębi duszy, gdy jeden z nich po chwili pcha mnie do przodu, zaciska swoje dłonie na moich nadgarstkach z tyłu, a metalowe obręcze wbijają mi się w ciało.

Z początku nic się nie dzieje, metal obciera ciało, potem pieczenie, w końcu krew. Ciekła substancja spływająca po dłoniach nie przykuła ich uwagi nawet na chwilę, idziemy do przodu. Czuje jak otula mnie ból, ale nie ten wydobywający się z drobnej ryski na mym ciele... To chyba coś bardziej poważnego, czegoś co znajduje się w środku mnie, a istnienia nigdy nie potwierdzono... duszy…Wydaje mi się że po szczepiono ją na kawałki a resztki oddano komuś innemu, zresztą nieważne...

Zaczynam rozglądać się dokładniej ale nic nowego nie zauważam. W końcu ostatecznie skupiam wzrok na osadzie, nic się tam nie dzieje. Kilka nastolatków wyszło przed domy i patrzą... i patrzą w moją stronę...

<Fajnie by było gdyby ktoś dokończył>

sobota, 23 lipca 2016

Od Hayden cd: Phil'a

- Właściwie to przez cały czas chodzi mi tylko o jedno… Gdzie Cię znajdę? - spytał, a to zdziwiło mnie do cna. Po co było mu to wiedzieć? Chce mnie zabić za to, że zwinęłam mu scyzoryk? 
- Powiem Ci tak, jestem wszędzie i nigdzie, także nie znajdziesz mnie w jednym miejscu, Phil. - odparłam przybierając drwiący wyraz twarzy, uśmiechnął się i wyprostował. - A twój scyzoryk - zaznaczyłam jego własność - wróci do Ciebie w odpowiednim czasie. - odparłam i spojrzałam mu twardo w oczy. Przybliżył swoją twarz tak blisko, że praktycznie stykaliśmy się nosami. Wytknęłam delikatnie język i odsunęłam się od niego. 
- Przyznaję, jesteś lekko irytująca. - odparł, a kąciki jego ust uniosły się w nieznacznym uśmieszku. Położyłam dłoń na klatce piersiowej i udałam oburzenie.
- Wypraszam sobie, jestem najspokojniejszą osobą na Ziemi, nie mam z nikim problemu, no może z tobą, ale to drobnostka. I co jest chyba oczywiste jestem najfajniejszą osobą na Ziemi. - odparłam ze śmiechem, a chłopak, gdy tylko skończyłam mówić również zaśmiał się. 
- Tak, tak. Z całą pewnością. - odparł i momentalnie jego wyraz twarzy stał się poważny. - A tak serio gdzie Cię znajdę? - spytał ponownie.
- To ja znajdę Ciebie. - odparłam i odwróciłam się do niego plecami, wiedziałam, że nie jest w stanie zrobić mi dużej krzywdy. Umiem się bronić, skutecznie. Znów wpatrywałam się w nurt, czekając aż chłopak coś zrobi. Właściwie miło był z kimś pogadać, tak normalnie, ale nie jestem tu, żeby gawędzić czy zawierać przyjaźnie. Jestem tu by przetrwać.

Phil? ( trochę bez ładu i składu, ale się starałam :) )

Od Phil'a cd: Hayden

Bardzo, ale to bardzo nie spodobało mi się to jej „pożyczanie”. Mimo wszystko puściłem jej rękę, do której i tak już ledwo dopływała krew, a gdy poszła obejrzałem moją. Nie było śladu po tych jej pazurkach. Poszła nad rzekę. Obejrzałem się za nią. Właściwie, to nie wiem kiedy mi go odda i gdzie mogę ją znaleźć. „To moja ostatnia szansa, później, mogę już nie odzyskać scyzoryka..” – pomyślałem i rzuciłem się za nią. Siedziała nad wodą. Wsłuchiwała się w cichy szum rzeczki. Stanąłem za nią i czekałem chwilę, a zaraz potem odwróciła się gwałtownie wyciągając scyzoryk.
- Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć… - zacząłem. –Mogłaś powiedzieć, że potrzebujesz czegoś do obrony – powiedziałem delikatnie popychając scyzoryk w dół, po czym spojrzałem na nią. Nie była zachwycona, że znowu mnie widzi. – Wiesz, Hayden, chodzi o to, że chciałem się dowiedzieć, kiedy mój – podkreśliłem – scyzoryk do mnie wróci. Wiesz zapewne, że pożyczając coś ode mnie, chcąc, nie chcąc wymuszasz nasze kolejne spotkanie… - uśmiechnąłem się.
- Poproszę kogoś, żeby Ci go dostarczył. Zadowolony? – spytała, po czym wstała
- Niezbyt mnie zrozumiałaś… Może źle zaczęliśmy, ale wiedz, że gdyby nie to, że jesteś… sobą – spojrzałem w jej zaskoczone oczy – zapewne w najlepszej sytuacji starałabyś się teraz naprawić złamany nos – oświadczyłem, po czym uśmiechnąłem się.
- I co? Mam Ci dziękować za to, że na mnie nie napadłeś? – zapytała ironicznie
- Chcę, abyś wiedziała, że pomimo, iż przychodzisz do mnie i bierzesz mój – znowu podkreśliłem – scyzoryk, ja nadal jestem dla Ciebie miły i, że właściwie powinnaś czuć się wyróżniona, bo wątpię, żeby na tej przeklętej planecie wśród tych palantów znalazł się ktoś taki, komu również darowałbym złamany nos po czymś takim… - zakończyłem. Zaśmiała się.
- No dobrze, czuję się wielce wyróżniona – oświadczyła z ironią. – Coś jeszcze?
- Właściwie to przez cały czas chodzi mi tylko o jedno… Gdzie Cię znajdę? – zadałem jej pytanie, które najwyraźniej mocno ją zdziwiło. Wpatrywała się we mnie, a ja w nią. Staliśmy tak chwilę, po czym odparła…

< Hayden? >

piątek, 22 lipca 2016

Od Hayden cd: Phil'a

Krążyłam po obozie, cały czas poszukiwałam dobrego scyzoryka, może nawet być nóż do tapet. W oddali zauważyłam coś w typie warsztatu? W każdym razie budynku. Podeszłam tak i rozejrzałam się, znalazłam parę przydatnych drobiazgów i schowałam do kieszeni. W tym całym bałaganie dojrzałam scyzoryk, idealny... Sięgnęłam po niego, ale zatrzymał mnie głos.
- Czy my się znamy? - spytał, a ja wyprostowałam się powoli, byłam spokojna, więc mogłam udawać, że nic się nie stało.
- Nie, chyba... - odparłam wymijająco, odwróciłam się i ujrzałam przed sobą rosłego chłopaka o mocno zarysowanej szczęce i intensywnie niebieskich  oczach. Spojrzałam mu twardo w oczy i czekałam na jego kolejny ruch.
- Mógłbym wiedzieć... - zaczął, ale przerwałam mu szybko.
- Ja już pójdę. - wyminęłam go, aczkolwiek zanim zdążyłam wyjść z jego terytorium chwycił mnie za nadgarstek, trochę mocniej niż było trzeba, ale przygryzłam policzek i odwróciłam się w jego stronę.
- Na pewno nie teraz. - odparł stanowczo, a potem rozluźnił uścisk i powiedział. - Jestem Phil.
- Ja... - nie zdążyłam wymyślić jakiegoś kłamstwa, bo perfidnie wszedł mi w słowo.
- "Usiłowałam ukraść coś z Twojego warsztatu, przepraszam bardzo". - zmarszczyłam brwi i warknęłam.
- Słuchaj, nie zesłali nas tutaj, żebyśmy zawierali przyjaźnie, więc nie obchodzi mnie co o mnie myślisz. W przeciwieństwie do Ciebie, staram się przeżyć i robić to, co do mnie należy, to, co również lubię i do czego zostałam stworzona. Wcale nie muszę się przed Tobą tłumaczyć, więc albo dasz mi dojść do słowa, albo przyrzekam, że więcej mnie nie spotkasz w tak dobrych okolicznościach. - moja mina mówiła sama za siebie,że jestem poirytowana, a on przyglądał mi się jak debil, mam coś na twarzy? Długo się nie odzywał, ale cisza nie trwała tak długo jakbym chciała, w końcu otworzył te swoje "kuszące" usteczka.
- Dobrze, a zatem zacznijmy od początku... Jestem Phil, miło mi. - uśmiechnął się ironicznie wyraźnie zadowolony z siebie. Przymrużyłam oczy i odburknęłam.
- Hayden. - moje usta ściągnęły się w dziubek niezadowolenia. Wyrwałam rękę z jego uścisku i założyłam na piersiach. 
- Więc, Hayden. - powiedział, kładąc odpowiedni nacisk na moje imię, a potem kontynuował. - Skoro już się znamy, powiedz mi co tu robisz? 
- Hmm,Phil.- tym razem to ja przejmę kontrolę. - A co Ci do tego? - odpowiedziałam. 
- Może to, że grzebiesz w moich rzeczach. - uhu stracił nad sobą kontrolę, podoba mi się to.
- Śmiem twierdzić, że z nieba spadliśmy wszyscy razem, no może niektórzy po drodze zginęli, ale jednak razem, a to oznacza,że nic tu nie jest twoje. - chciałam poklepać go torsie, ale chwycił w locie mój nadgarstek, znów "odrobinę" za mocno, aż syknęłam i posłałam mu swoje najgorsze spojrzenie, a on uparcie parzył mi w oczy. Nie wymiękł, a ja nie odwróciłam wzroku. - Puść. - warknęłam, gdy ból stawał się uporczywy, ale nie rozluźniał uścisku, więc wbiłam paznokcie w wewnętrzną stronę jego nadgarstka, a on poczuł ukłucie bólu i puścił moją rękę. Spojrzał na mnie wkurzony, a ja warknęłam.
- Chciałam tylko pożyczyć scyzoryk.- odwróciłam się na pięcie i odeszłam, skierowałam się nad rzekę i gdy tam dotarłam usiadłam przy brzegu i wpatrywałam się w wodę. Tym razem nurt był spokojny, uspokajało mnie to.

Phil? :)

czwartek, 21 lipca 2016

Od Phil'a

To był mój pierwszy dzień na Ziemi. Dziwnie to brzmi, moim zdaniem. Nie jest nawet tak źle, jak się spodziewałem, pomijając fakt, że na chwilę obecną znam tylko kilku przerażonych imbecylów, którzy kompletnie nie wiedzą co z sobą zrobić. Szedłem lasem w poszukiwaniu... czegoś normalnego. Właściwie to już wracałem z mojego spacerku po lesie i mogę spokojnie powiedzieć, że był on nieudany. Postanowiłem wrócić do warsztatu, żeby popracować jeszcze nad moim motorem, który nadal nie jest w stanie pojechać. W sumie trudno się dziwić, dostałem tylko kilka podstawowych części, więc i tak jest nieźle. Byłem już prawie na miejscu, kiedy usłyszałem brzęk narzędzi. Szybko schowałem się za drzewem. Wyjrzałem tylko delikatnie, lecz nikogo nie zobaczyłem. Mimo wszystko byłem pewien, że ktoś tam jest - w moim warsztacie. Bez chwili zastanowienia wyszedłem z ukrycia. "Przecież nie mam się czego bać" - pomyślałem. Zobaczyłem osobę, z długimi, rudymi włosami. Stała tyłem i najwyraźniej czegoś szukała, chyba... Zrobiłem kilka kroków w bok, żeby lepiej przyjrzeć się jej poczynaniom.
- Czy my się znamy? - zapytałem w końcu, a ona zamarła
- Nie, chyba... - odpowiedziała po chwili, po czym odwróciła się. Wyprostowałem się. Trzeba przyznać, że była niczego sobie ładną dziewczyną, tylko co do cholery robiła u mnie?!
- Mógłbym wiedzieć... - zacząłem.
- Ja już pójdę... - przerwała mi, po czym ruszyła w moją stronę - do wyjścia. Złapałem ją za rękę, kiedy przechodziła koło mnie.
- Na pewno nie teraz - odparłem, po czym przeciągnąłem ją delikatnie do tyłu. - Jestem Phil - przedstawiłem się.
- Ja...
- "Usiłowałam ukraść coś z Twojego warsztatu, przepraszam bardzo" - wszedłem jej ironicznie w słowo, co najwyraźniej się jej nie spodobało.
- Słuchaj, nie zesłali nas tutaj, żebyśmy zawierali przyjaźnie, więc nie obchodzi mnie co o mnie myślisz. W przeciwieństwie do Ciebie, staram się przeżyć i robić to, co do mnie należy, to, co również lubię i do czego zostałam stworzona. Wcale nie muszę się przed Tobą tłumaczyć, więc albo dasz mi dojść do słowa, albo przyrzekam, że więcej mnie nie spotkasz w tak dobrych okolicznościach - oświadczyła. Muszę przyznać, że umie się dziewczyna postawić. Zaimponowała mi tą gadką. Normalnie przywaliłbym jej i zajął się swoimi sprawami i już dawno byłoby po wszystkim, ale po całym dniu z jakimiś maniakami dobrze zrobiłaby mi "rozmowa" z kimś, kto chociaż wydaje się być... Dobra, nie nazwałbym jej normalną, ale przynajmniej "pozytywnie nienormalną". Moją uwagę przykuły piękne zielone oczy, które wyszukiwały w moich odpowiedzi, na pytania dotyczące mojego zachowania.
- Dobrze, a zatem zacznijmy od początku... Jestem Phil, miło mi - uśmiechnąłem się, dobra, nieco ironicznie się uśmiechnąłem, ale uśmiechnąłem...

< Hayden? >

niedziela, 17 lipca 2016

Od Gabriel'a cd: Hayden

- Masz coś jeszcze tak błyskotliwego jak twój zupełnie nie potrzebny monolog? - odparła oburzona i zmarszczyła brwi, uśmiechnąłem się na ten widok, była niezwykle urocza, gdy marszczyła brwi. Niestety tą chwilę przerwało pikanie w moim skafandrze, kończył mi się czas.
- Niestety księżniczko, muszę się zmywać. - odparłem nonszalancko i odwróciłem się, a potem odszedłem zostawiając ją z lekko rozwartymi ustami.
- Ale... - w tym momencie prychnęła i pobiegła w swoją stronę. Ja również musiałem przyspieszyć kroku, tlenu było coraz mniej, a ja nie mogłem sobie na to pozwolić. Gdy osiągnął stan krytyczny wciągnąłem powietrze i ruszyłem sprintem, do włazu ukrytego w ścianie wpadłem jak poparzony, a potem szybko zamknąłem go za sobą, proces regulacji powietrza trwał chwilkę i już na szczęście mogłem wypuścić i wciągnąć świeże powietrze. Oparłem dłonie na kolanach i oddychałem ciężko mimo, iż nie męczyłem się za często, to teraz śmiało mogę powiedzieć, że wstrzymywanie oddechu jest bardziej męczące niż bieganie.
- Gabrielu. - na dźwięk tego głosu wyprostowałem się powoli, wiedziałem, że nie będzie zadowolony z tego, iż byłem na dworze o 5 minut za długo.
- Wiem. - odparłem sucho i zdjąłem skafander. Odłożyłem go na wieszak i odwróciłem się do ojca. Patrzył na mnie jakbym zrobił nie wiadomo co, jednakże wiedziałem dlaczego tak patrzy.
- Co to za dziewczyna? Dlaczego nie przyprowadziłeś jej tu? - ok... tego się nie spodziewałem, wydawało mi się, że tam kamery nie sięgają, jednak się myliłem.
- Jaka dziewczyna? - może uda mi się go zwieść... Wątpliwe, ale warto spróbować. - Byłem tam sam. - mówiłem, ale ojciec nie dał się omotać.
- Przestań łgać. Masz ruszyć za tą dziewczyną i ją tu sprowadzić. Bez dyskusji. Wyruszasz jutro rano. Sam. - powiedział ojciec, a potem tak po prostu odszedł.


Hayden? :)

środa, 6 lipca 2016

Od Katfrin



Czekałam przyczajona na drzewie chcąc uderzyć w odpowiednim momencie. Mogłam skradać się za zwierzęciem cały dzień, musiałam mieć pewność, że je złapie. Jeszcze nic minie uciekło, uwielbiam polować nie tylko na zwierzęta jednak tu ciężko było znaleźć ludzi którzy nas zabijają. Nawet jak dla mnie było to ciężkie choć ostatnio widziałam jednego z nich. Siedział na drzewie i obserwował zwierzę na które polowałam. Zabiłam więc ofiarę rzucając nożem a ten wyłapał mój wzrok. Uśmiechnęłam się i zeskoczyłam z drzewa zabierając zwierzę do obozu. Teraz było inaczej obserwowałam młodą sarnę, była na polanie, a ja oddalona od niej o 200 metrów układałam plan, jak ją zabić? W końcu stwierdziłam iż najlepiej będzie ją po prostu zastrzelić. Nie byłam doskonałym łucznikiem ale gdy byłam mała chciałam umieć więc uczyłam się. Nie strzelałam idealnie w miejsce które chciałam ale zwykle trafiałam. Napięłam cięciwę nakładając wcześniej strzałę, wymierzałam w cel a po chwili wystrzeliłam. Trafiłam w jej brzuch. Ku*wa! Nałożyłam kolejna strzałę, sarna była przerażona a ja szybko wystrzeliłam, szyja zwierzęcia zdobiła teraz strzała. Uśmiechnęłam się i podeszłam do obiadu, wyjęłam strzały i odłożyła za plecy. Nigdy nie wiadomo, robię sobie strzały jak i łuki ale nie zawsze mam na to całą i chęć, a nieraz mogą być potrzebne. Wróciłam do obozu przed południem, zwykle nie spałam od 4 więc zawsze polowałam pierwsza i sama, nie lubie gdy ktoś stoi mi nad głową i mówi gdzie mam rzucić nóż to bezsensu. Wolę polować sama, rzuciłam mięso obok ognia, moje zadanie się skończyło, ja poluje inny patroszy i gotuje. Mi jest obojętnie co z nim zrobią, poszłam do swojego namiotu, był na końcu obozu, nie chciałam słuchać jak oni się kłócą czy biją. Położyłam się na łóżku jednak nie chciałam ani spać ani odpoczywać, musiałam coś robić.  Najlepiej jakąś broń... jednak łuków już miałam za dużo a do strzał trzeba dobre drewno, a drzewo to jest jakieś 4 czy 5 kilometrów od obozu. Trudni... nie mam co robić a trzeba mieć broń, strzały zawsze robiłam z innego drewna niż łuki, było to dla mnie normalne. Wzięłam plecak i wodę, po drodze zawsze zbierałam jagody które jadłam. Wyszłam z obozu nie zauważona ,dobrze... ruszyłam w kierunku celu.

~*~*~*~*~*~*~
Kiedy już byłam na miejscu zaczęłam zbierać potrzebne rzeczy by szybko wrócić do obozu, wiedziałam, że wrócę przed zmrokiem. Dopiero jutro będę w stanie zrobić jakieś strzały… trudno. Trzeba się pospieszyć.
Kiedy już zebrałam wystarczającą ilość skierowałam się do obozu, drewno w plecaku uwierało w moje plecy ale próbowałam nie zwracać na to uwagi. Szłam cicho, nie chciałam przestraszyć, żadnych zwierząt gdyż mogłam je po drodze upolować. Zauważyłam wiewiórkę która wspinała się po drzewie, poszłam dalej szukając czegoś większego. Niczego jednak nie ujrzałam, zebrałam jagody które jadłam by dostarczyć organizmu potrzebnych składników. Byłam blisko obozu gdy poczułam, że ktoś za mną stoi. Wyjęłam nóż i odwróciłam się przykładając ostrze dziewczynie do szyi.
-Ej… spokojnie – powiedziała a ja odsunęłam się od niej i odwróciłam.
-Nie zbliżaj się tak do mnie – rzekłam wchodząc do obozu.
~*~*~*~*~
Obudziłam się, chciałam krzyczeć jednak nie robiłam tego… nie chciała wszystkich obudzić. Wdech wydech, wdech wydech – mówiłam sobie w myślach. Po kilku dobrych minutach uspokoiłam się, choć co nocy śniłam ten sam koszmar dalej był tak samo przerażający. Wstałam i przebrałam się, wyszłam z namiotu i skierowałam się po wodę. Słońce powoli zaczynało swoją wędrówkę jednak ja widziałam ją codziennie, nie interesowała mnie już. Napiłam się i spakowałam potrzebną broń na kolejne polowanie. Wyszłam z obozu i skierowałam się w ulubione miejsce do polować. To właśnie tam wczoraj upolowałam sarnę z której zostały tylko kości. Gdy byłam na miejscu zamknęłam oczy i pozwoliłam otoczyć się mgłą która zawsze była tu o tej porze. Nagle poczułam uścisk na ramieniu i ciepło oddechu na karku. Odwróciłam się do osoby, słońce zaświeciło mi wprost w oczy. Nie widziałam postaci, nie mogłam poznać czy to chłopak czy dziewczyna. Wiedziałam jedno… nie jestem na terenie obozu, było oddalony daleko. Więc mógł to być każdy. A moją jedyną bronią był urumii znajdujący się przyczepiony do moich spodni. Chwyciłam za niego odplątując paski. Mało osób wiedziało co to za broń a co dopiero posługiwać się nią?! Więc urumii to broń podobna do bata ale ma pasy, w moim było ich dziewięć. Zrzuciłam dłoń człowieka z ramienia i odsunęłam się trochę chwytając pewniej broń.
-Kim jesteś? – zadałam kluczowe pytanie. Wreszcie stanęłam w pozycji z której rozpoznałam płeć człowieka…

Ktoś? Coś xD

niedziela, 3 lipca 2016

Od Hayden cd: Gabriel'a

- No dobrze, Hayden. Co tu robisz? Nie powinnaś być ze swoimi? - spytał, a ja jak idiotka rozdziawiłam gębę i wpatrywałam się w niego. Skąd o nas wiedzieli? Kim są? Czy jest ich więcej niż nas? W głowie kłębiło mi się mnóstwo pytań, ale zamiast którekolwiek wypowiedzieć, zdusiłam je w zarodku, a chłopakowi odpowiedziałam wymijająco.
- Równie dobrze mogę zapytać cię o to samo, Gabrielu. - odparłam, kładąc odpowiedni nacisk na wymowę jego imienia. Otrząsnęłam się i stanęłam wyprostowana i gotowa, nigdy nie wiadomo co może przyjść mu do głowy. Roześmiał się, a mi zrobiło się momentalnie gorąco, nie rozumiałam swojej reakcji, więc ukradkiem uszczypnęłam się w nogę, tak by nie zauważył, że się rumienię.
- Zadałem pytanie pierwszy, więc to ty musisz odpowiedzieć na moje pytanie jako pierwsza, słucham więc. - odparł. Nadęty dupek, co on sobie wyobraża w tej swojej nadętej główce. 
- Cóż, to sobie poczekasz. Żegnam. - mruknęłam i zarzuciłam włosami mijając go, jednakże chwycił mnie w żelazny uścisk, trzymając zimną rękawiczką za nadgarstek. Drugą ręką chwyciłam sztylet i szybkim energicznym ruchem przyłożyłam mu nóż do rurki, która doprowadzała tlen do jego jakże obcisłego skafandra. - Radziłabym żebyś mnie puścił. - odparłam "słodkim głosikiem", a on momentalnie uwolnił moją rękę unosząc swoje w geście poddania, odsunęłam sztylet i odskoczyłam trochę od niego chcąc trzymać dystans. 
- Zadziorna. - mruknął puszczając w moim kierunku oczko, zalała mnie fala gorąca, cholera! Żaden facet dotychczas nie działał na mnie w ten sposób, a ten akurat musiał. Dlaczego pociągają mnie niedostępni? To oczywiste, że nie stworzyłabym z tym kimś związku, bo przecież może mnie w każdej chwili zabić, prawdę mówiąc nie mam pojęcia jak, bo z tego co widzę nie jest uzbrojony, ale jednak zawsze warto mieć zabezpieczone tyły. - Powiem ci tak, skoro nie chcesz odpowiedzieć na moje pytania to stwierdzę parę faktów o tobie. Otóż jesteś osobą inteligentną i wykształconą, no przynajmniej powierzchownie. - gdy to powiedział spięłam się i warknęłam oburzona niczym dzikie zwierzę, ale on nie zważając na mnie kontynuował. - Na pewno znasz się na zwierzętach, bo wiesz jak porusza się powiedzmy jeleń i gdy tylko usłyszałaś kroki, wiedziałaś, że coś jest nie tak i zareagowałaś w bardzo szybkim tempie, a to zaś oznacza, iż drzemie w tobie dusza wojownika. - stwierdził te fakty i prawdę mówiąc w większości nie mogłabym zaprzeczyć, bo faktycznie tak było, ale to nie zmienia  faktu, iż mnie w niektórych momentach obraził. Stałam przed nim z założonymi dłońmi na piersiach, a moja mina obrazowała ogromne oburzenie, chłopak mimo, że górował nade mną nie sprawiał, iż się bałam, wręcz odwrotnie i to mi się właśnie nie podobało.
- Masz coś jeszcze tak błyskotliwego jak twój zupełnie nie potrzebny monolog? - odparłam, a potem prychnęłam marszcząc brwi.


Gabriel :3 ?

Nowy człowiek z Mount Weather!

▲ Biolog ▲ 


piątek, 1 lipca 2016

Od Gabriel'a cd: Hayden

Ojciec zawsze coś wymyślił, byleby pokrzyżować mi plany, a dziś były zaiste ważniejsze niż testowanie nowego kombinezonu. Oczywiście został wcześniej sprawdzony, tak żeby nie wyrządził sobie krzywdy wychodząc na zewnątrz. Mimo, iż byłem jednym z najbardziej odpornych na działanie skażonego powietrza, byłem osobą ważną i nie mogli pozwolić sobie na stratę kogoś tak elitarnego. Zostałem do tego odpowiednio przygotowany i dopiero po półgodzinie wyruszyłem na zewnątrz. Przez skafander dało się wychwycić niektóre zapachy, na przykład teraz czułem sosnę i mieszankę jakichś kwiatów. Wyjście, z którego wyszedłem znajduje się niedaleko potoku. Był krystalicznie czysty, przynajmniej takim go pamiętam. Oczywiście wiedzieliśmy, że w pobliżu rzeki i okolic kręcą się Ludzie z lądownika, który spadł z nieba, ale mieliśmy odpowiednią broń żeby ich unieszkodliwić. Pogrążony w myślach zbliżałem się do rzeki, słyszałem jak z hukiem obija się o kamienie i szybkim tempem zmierza przed siebie. Dopiero w ostatniej chwili zauważyłem, że ktoś tam siedzi. Nie zdążyłem się wycofać, ale nie bałem się. Po pierwsze była to kobieta, a po drugie jestem uzbrojony. Ona swoją drogą też. Skoczyła na równe nogi, gdy tylko zorientowała się w sytuacji, wyciągnęła z butów dwa ozdobne sztylety i okręciła sobie wokół kciuków tak, aby dopasować je sobie do ręki i stanęła w wojowniczej pozie. Uniosłem dłonie w geście poddania, ale dziewczyna nastroszyła się bardziej, w jej oczach czaił się strach i ciekawość, to drugie przeważało, ale jednak pozostawała ostrożna.
- Kim jesteś?! - warknęła i szykowała się do ataku, ale jej oczy spoczęły na moich i świat jakby się zatrzymał. Patrzyłem na nią osłupiały. Włosy miała potargane, a oczy tak ładnego odcieniu zieleni, że nie byłem w stanie oderwać od niej wzroku. Z perspektywy osoby trzeciej musiało to wyglądać komicznie, ale i ją i mnie w tej chwili najmniej to obchodziło. Gdy już się trochę otrząsłem odparłem spokojnym głosem.
- Nic ci nie zrobię, ale nie odpowiem na żadne pytanie, dopóki nie opuścisz sztyletów. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie mam zamiaru niczym w nikogo rzucać. - wyprostowałem się dumnie i przyglądałem się jej reakcji, schowała sztylety, ale nie do butów, tylko za pasek. Chciała mieć je pod ręką, rozumiem postępowanie dziewczyny, ale jednak mnie trochę śmieszyło.
- Zrobiłam to co kazałeś, a teraz gadaj. - mruknęła i dalej stała lekko nabuzowana adrenaliną. - Kim jesteś? I dlaczego nosisz kombinezon? Śledzisz mnie? Czy może naruszam, no nie wiem, twoje terytorium? - z jej ust leciał potok słów, urocze. Czekałem aż skończy i odparłem.
- Mam na imię Gabriel, tyle powinno ci wystarczyć. Nie, nie śledzę cię. Mam lepsze rzeczy do roboty, noszę ten kombinezon dla własnego bezpieczeństwa. - w tym momencie dziewczyna prychnęła kpiąco, ale się nie odezwała czekając cierpliwie aż skończę. - I nie, nie naruszasz. Skoro odpowiedziałem już na wszystkie twoje pytania, teraz ty odpowiesz na moje. - mruknąłem i założyłem dłonie na wysokości piersi. - Jak ci na imię? - zacząłem od jednego, konkretnego pytania.
- Hayden. - odparła, a potem odchrząknęła i dodała głośniej. - Mam na imię Hayden.
- No dobrze, Hayden. Co tu robisz? Nie powinnaś być ze swoimi? - spytałem, a ona lekko zbita z tropu przyglądała mi się badawczo.


Hayden :* ?

Współprzywódca i Przywódca Łowców!


Bellamy Blake 
Theme by Violett