Nie wiedziałam co zrobić, stałam i patrzyłam jak z oczu ciekną łzy. Zrobiłam krok w jego stronę, a gdy się nie odsunął podeszłam i zrobiłam coś czego bym się po sobie nie spodziewała. Przytuliłam go. Ot tak, gładziłam dłonią jego włosy, były miękkie i przyjemne w dotyku. Skulił się w moich ramionach i tak mocno mnie ściskał, że trafiłam dech w piersi, ale nie puściłam łkającego chłopaka. Wykończony płaczem osunął się na kolana ciągnąc mnie za sobą. Nie protestowałam, a on ułożył głowę na moich kolanach i z drżał wstrząsany gwałtownym płaczem. Powoli się uspakajał, a ja dalej gładziłam go po głowie. Wiedziałam, że słowa tu nic nie dadzą, więc milczałam. Po pewnym czasie zasnął, cierpły mi już nogi, aczkolwiek nie ruszyłam się z miejsca. W końcu i ja stałam się senna, starałam się z całych sił nie zasnąć, ale zmęczenie dało się we znaki i przymknęłam oko. Obudziłam się w tej samej pozycji tyle, że Phil przyglądał mi się lekko zaczerwienionymi oczyma. Uśmiechnęłam się nieznacznie i dotknęłam delikatnie jego czoła. Był rozpalony, ale raczej czuł się dobrze. Nie odzywałam się, bo i tym razem zabrakło mi języka w gębie.
Phil?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz