poniedziałek, 29 sierpnia 2016
Od Jace'a cd. RozaliI
Patrzyłem na odchodzącą Rozalię, starając się ignorować rozlewające się w moim sercu poczucie winy.
Mój umysł próbował pocieszać mnie racjonalnymi faktami...
Byłem tylko dzieckiem. Nie mogłem od tak wrócić...
Ale moje serce nadal uparcie trzymało się swojego zdania.
...A może i mogłem.... Prawdą jest, że nie dążyłem do tego... Nie chciałem denerwować ojca, który i tak był rozczarowany faktem, że zniknąłem mu z oczu na obcym i w gruncie rzeczy niebezpiecznym statku.
Jeszcze chwilę temu byłem pewien, że tamta Roza umarła... A teraz. Dosłownie przed sekundą widziałem ją naprzeciwko siebie. Widziałem ją, kiedy próbowała określić w zdaniu wszystkie targające nią emocje. I widziałem ją kiedy się poddała. Kiedy zrozumiała, że określać je znaczy ograniczyć, a przecież jej uczucia były zbyt silne, aby je zamknąć w słowach. I widziałem jak, lalka, która była milczącym świadkiem wszystkiego, co ta dziewczyna przeżyła przez te wszystkie lata, ląduje w błocie. Bo to wszystko przestało się liczyć.
Mój wzrok skierował się na tonącą lalkę.
Zamknąłem oczy, słysząc jak Rozalia wściekłym krokiem się oddala.
-Przepraszam - powiedziałem cicho. "Przepraszam" to tak banalne słowo... "Przepraszam" nie zmieni niczego. Nic nie da. Nie jest żadną rekompensatą. A jednak moje "przepraszam" było czymś więcej niż banalnym słowem. Wlałem w nie wszystkie, targające mną emocje...Cały żal i złość na samego siebie...
Moje "przepraszam" nie znaczyło nic.
Są chwile w których słowa nic nie znaczą. Żadne słowa. Nawet te pochodzące prosto z serca, mające największą wagę i najwięcej emocji. Nic nie znaczą... Bo to tylko słowa.
Nie wiem czy Rozalia mnie usłyszała. Może się zatrzymała. Może nawet coś odpowiedziała... Może nawet stała obok mnie.
A może po prostu ruszyła przed siebie, ignorując wszystko za sobą... Wliczając w to moja osobę.
Nie wiem, ponieważ w tamtej chwili świat zniknął. Zniknęła ziemia, niebo, dźwięki i nawet słońce, którym nie potrafiłem się nacieszyć. Tak naprawdę wszystko to nadal istniało. Nie było już tylko mnie, bo nagle to wszystko, tak jak słowa przestało mieć znaczenie.
Ukucnąłem. Wyciągnąłem tonącą lalkę z błota, schowałem do kieszeni spodni i powolnym krokiem ruszyłem w stronę obozu.
~Roza?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz