czwartek, 18 sierpnia 2016

Od Rozalii cd. Jace'a

Moją ofiara okazał się wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Miał długie, jasne włosy, które były nie tylko długie, ale i rozpuszczone. Z tyłu zapewne by wyglądał jak dziewczyna, co w sumie nieco mnie rozbawiło. Wizerunek chłopaka dopełniały niebieskie oczy. Był dokładniej tak samo ubrany jak ludzie pochodzący z Arki, co mnie od niego bardzo odrzuciło. Nienawidziłam ludzi stamtąd, byli oni zepsuci do cna, on za pewne także. Tak jak i ja, po co mam samą siebie okłamywać? To oni wykreowali moją osobowość, jestem taka sama jak oni. A jeśli ja jestem su*ą, to oni także.
Wstałam z trawy z łatwością. Spojrzałam na chłopaka, który właśnie otrzepywał się z liści i piachu. Zmarszczyłam czoło, gdy tylko usłyszałam jego słowa. Nie podobało mi się to, w jaki on sposób się do mnie odzywa.
- Trzymanie się z dala ode mnie też jest dużo prostsze, niż łażenie pode mną - warknęłam i sama otrzepałam się z piachu. Z niebieskich włosów wyciągnęłam trochę trawy i parę suchych liści, a nawet jedną małą gałązkę. Zauważyłam, że nieznajomy się na mnie gapił. Tylko takim wzrokiem, jakby próbował sobie coś przypomnieć. - Co się ku*wa gapisz? - znowu warknęłam podnosząc na niego wzrok i chowając ręce do kieszeni.
- Może trochę kultury? - w jego głosie słyszałam nutkę złości, aczkolwiek on sam był spokojny. Musze przyznać, że trochę mi się to spodobało. Zazwyczaj albo się mnie bali, albo od razu podskakiwali i próbowali mi coś zrobić. On za to za wszelką cenę widać próbuje zachować cierpliwość. Zobaczmy, ile on jej ma.
- Dla takiego kogoś jak ty szkoda jej - podniosłam głowę do góry, z obojętnym spojrzeniem, bez uśmiechu. Zmarszczył brwi, ale jednak to dalej trzymał się stoickiego spokoju.
- Jak się nazywasz? - zmienił temat. Zaśmiałam się w duszy.
- A kto pyta? Byle kto nie musi tego wiedzieć - jakoś nie potrafiłam się przełamać i być odrobinę milsza. Po prostu musiałam sprawdzić ile on ma tego spokoju. Chociaż w rzeczywistości ten eksperyment zaczynał mnie powoli nudzić. Nie on sam, tylko to, że w ogóle z nim rozmawiać. Jestem głodna, chciałabym coś zjeść, a zamiast tego użeram się z nim jak z małym dzieckiem.
Westchnął zrezygnowany, próbując się opanować. Chaba mu nie przypadłam do. Uśmiechnęłam się zwycięsko, jednak uśmiech ten był tak mały, że wręcz niewidzialny. Trudno go było dostrzec.
- Jace jestem. Wystarczy ci? - przewróciłam oczami i ruszyłam wzdłuż murka.
- Rozalia - dlaczego mu się przedstawiłam? Aby dał mi spokój. Jeśli teraz da mi spokój, zapewne się więcej nie spotkamy. A o to mi właśnie chodziło. Po co mi jakieś towarzystwo? Jestem kaleką, że go potrzebuje? Świetnie radzę sobie sama, bez żadnej pomocy. A gdybym mu nie odpowiedziała na pytanie, możliwe, że by ruszył za mną i wypytywał o to cholerne imię. Chociaż w rzeczywistości nie mam pojęcia po co on to chce wiedzieć. Czy ja mu kogoś przypominam? Trochę w to wątpię. Ale w sumie widać, że jest z arki. Może w dalekiej przeszłości się przypadkiem spotkaliśmy. Może go pobiłam? Albo on mną gardził i wykorzystywał? A może to on wlał mi niebieski barwnik do szamponu? Wszystko jest możliwe. Nie pamiętam praktycznie nikogo już stamtąd. Za wszelką cenę próbowałam zapomnieć ich imion, wyglądu twarzy, głosu, śmiechu i wszystkiego innego. Nie chciałam nikogo pamiętać i udało mi się. Jedyne co zostało mi w głowie, to to, jak mnie traktowali. I tak miało pozostać już do końca życia, abym nigdy nie zapomniała jacy są ludzie naprawdę.
- Życie ci nie miłe człowieku, że leziesz za mną? - zapytałam zirytowana widząc, jak chłopak podąża w moim kierunku.
Spojrzałam na niego kątem oka. Na jego twarzy malowały się zmarszczki od nerwów, jak i grymas, który nie wskazywał na zadowolenie. Widząc jego naburmuszoną twarz, znowu zaśmiałam się w duchu, że tak łatwo jest go wyprowadzić z równowagi, chociaż tak czy siak nieźle mu szło uspokajanie się. Ja bym tak nie potrafiła. Gdy mnie coś rozzłości, nie ukrywam tego. Atakuje od razu, bez żadnych „ale” czy ostrzeżeń. No dobra, czasem pośle jakieś małe ostrzeżenie, ale rzadko. Wole od razu zadziałać i nie tępić sobie języka.
Byłam strasznie głodna, zaburczało mi w brzuchu. Złapałam się brzuch i go trochę pomasowałam, mówiąc w głowie, aby się zamknął. Ponownie spojrzałam na Jace, czekając na jego odpowiedź, która nie nadchodziła. Jakby dalej próbował sobie o czymś przypomnieć. Prychnęłam tylko znudzona nim, po czym kontynuowałam swój powrót do obozu. Miałam zamiar napełnić żołądek i wrócić tutaj. Nie miałam zamiaru słuchać ani przywódczyni, ani kogokolwiek innego. To nie moja bajka.

<Jace? Przypomniałeś już coś sobie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Violett