Moją ofiara okazał się wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Miał długie,
jasne włosy, które były nie tylko długie, ale i rozpuszczone. Z tyłu
zapewne by wyglądał jak dziewczyna, co w sumie nieco mnie rozbawiło.
Wizerunek chłopaka dopełniały niebieskie oczy. Był dokładniej tak samo
ubrany jak ludzie pochodzący z Arki, co mnie od niego bardzo odrzuciło.
Nienawidziłam ludzi stamtąd, byli oni zepsuci do cna, on za pewne także.
Tak jak i ja, po co mam samą siebie okłamywać? To oni wykreowali moją
osobowość, jestem taka sama jak oni. A jeśli ja jestem su*ą, to oni
także.
Wstałam z trawy z łatwością. Spojrzałam na chłopaka, który właśnie
otrzepywał się z liści i piachu. Zmarszczyłam czoło, gdy tylko
usłyszałam jego słowa. Nie podobało mi się to, w jaki on sposób się do
mnie odzywa.
- Trzymanie się z dala ode mnie też jest dużo prostsze, niż łażenie pode
mną - warknęłam i sama otrzepałam się z piachu. Z niebieskich włosów
wyciągnęłam trochę trawy i parę suchych liści, a nawet jedną małą
gałązkę. Zauważyłam, że nieznajomy się na mnie gapił. Tylko takim
wzrokiem, jakby próbował sobie coś przypomnieć. - Co się ku*wa gapisz? -
znowu warknęłam podnosząc na niego wzrok i chowając ręce do kieszeni.
- Może trochę kultury? - w jego głosie słyszałam nutkę złości,
aczkolwiek on sam był spokojny. Musze przyznać, że trochę mi się to
spodobało. Zazwyczaj albo się mnie bali, albo od razu podskakiwali i
próbowali mi coś zrobić. On za to za wszelką cenę widać próbuje zachować
cierpliwość. Zobaczmy, ile on jej ma.
- Dla takiego kogoś jak ty szkoda jej - podniosłam głowę do góry, z
obojętnym spojrzeniem, bez uśmiechu. Zmarszczył brwi, ale jednak to
dalej trzymał się stoickiego spokoju.
- Jak się nazywasz? - zmienił temat. Zaśmiałam się w duszy.
- A kto pyta? Byle kto nie musi tego wiedzieć - jakoś nie potrafiłam się
przełamać i być odrobinę milsza. Po prostu musiałam sprawdzić ile on ma
tego spokoju. Chociaż w rzeczywistości ten eksperyment zaczynał mnie
powoli nudzić. Nie on sam, tylko to, że w ogóle z nim rozmawiać. Jestem
głodna, chciałabym coś zjeść, a zamiast tego użeram się z nim jak z
małym dzieckiem.
Westchnął zrezygnowany, próbując się opanować. Chaba mu nie przypadłam
do. Uśmiechnęłam się zwycięsko, jednak uśmiech ten był tak mały, że
wręcz niewidzialny. Trudno go było dostrzec.
- Jace jestem. Wystarczy ci? - przewróciłam oczami i ruszyłam wzdłuż murka.
- Rozalia - dlaczego mu się przedstawiłam? Aby dał mi spokój. Jeśli
teraz da mi spokój, zapewne się więcej nie spotkamy. A o to mi właśnie
chodziło. Po co mi jakieś towarzystwo? Jestem kaleką, że go potrzebuje?
Świetnie radzę sobie sama, bez żadnej pomocy. A gdybym mu nie
odpowiedziała na pytanie, możliwe, że by ruszył za mną i wypytywał o to
cholerne imię. Chociaż w rzeczywistości nie mam pojęcia po co on to chce
wiedzieć. Czy ja mu kogoś przypominam? Trochę w to wątpię. Ale w sumie
widać, że jest z arki. Może w dalekiej przeszłości się przypadkiem
spotkaliśmy. Może go pobiłam? Albo on mną gardził i wykorzystywał? A
może to on wlał mi niebieski barwnik do szamponu? Wszystko jest możliwe.
Nie pamiętam praktycznie nikogo już stamtąd. Za wszelką cenę próbowałam
zapomnieć ich imion, wyglądu twarzy, głosu, śmiechu i wszystkiego
innego. Nie chciałam nikogo pamiętać i udało mi się. Jedyne co zostało
mi w głowie, to to, jak mnie traktowali. I tak miało pozostać już do
końca życia, abym nigdy nie zapomniała jacy są ludzie naprawdę.
- Życie ci nie miłe człowieku, że leziesz za mną? - zapytałam zirytowana widząc, jak chłopak podąża w moim kierunku.
Spojrzałam na niego kątem oka. Na jego twarzy malowały się zmarszczki od
nerwów, jak i grymas, który nie wskazywał na zadowolenie. Widząc jego
naburmuszoną twarz, znowu zaśmiałam się w duchu, że tak łatwo jest go
wyprowadzić z równowagi, chociaż tak czy siak nieźle mu szło uspokajanie
się. Ja bym tak nie potrafiła. Gdy mnie coś rozzłości, nie ukrywam
tego. Atakuje od razu, bez żadnych „ale” czy ostrzeżeń. No dobra, czasem
pośle jakieś małe ostrzeżenie, ale rzadko. Wole od razu zadziałać i nie
tępić sobie języka.
Byłam strasznie głodna, zaburczało mi w brzuchu. Złapałam się brzuch i
go trochę pomasowałam, mówiąc w głowie, aby się zamknął. Ponownie
spojrzałam na Jace, czekając na jego odpowiedź, która nie nadchodziła.
Jakby dalej próbował sobie o czymś przypomnieć. Prychnęłam tylko
znudzona nim, po czym kontynuowałam swój powrót do obozu. Miałam zamiar
napełnić żołądek i wrócić tutaj. Nie miałam zamiaru słuchać ani
przywódczyni, ani kogokolwiek innego. To nie moja bajka.
<Jace? Przypomniałeś już coś sobie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz