Długowłosy był dziwny. Najpierw gapił się na mnie, jakby nie widział dziewczyny, a następnie się nie odzywał. Postanowiłam więc odejść, aby nie marnować dla niego więcej czasu, bo nie jest on tego wart. Nałożyłam okulary na czoło, na włosy, po czym ruszyłam przed siebie, próbując nie wejść w błoto, gdyż była tu tego cała masa. Gdy nagle promienie słoneczne dotarły do mnie, nałożyłam z powrotem czarne okulary przeciwsłoneczne, po czym zeszłam ze słońca, do cienia. Nie lubiłam przebywać w jego promieniach, zaczynało robić mi się gorąco, a do tego straciłabym swoją kochaną bladość na skórze, do której się już przyzwyczaiłam. Mogłoby się wydawać, że ów mężczyzna dał już sobie spokój ze mną. Zostawił mnie w spokoju, ale za każdym razem gdy się odwracałam, on tam stał i ciągle mi się przyglądał. Pedofilsko to dosyć by wyglądało, gdyby nie fakt, że miał minę, jakby nad czymś głęboko rozmyślał. I w końcu zniknął z mojego pola widzenia, gdy całkowicie zagłębiłam się w las. Ale spokój trwał nie długo, gdyż po minucie czy dwóch Jace postanowił mnie dogonić. Gdy tylko stanął obok mnie, z jakimś dziwnym uśmieszkiem na twarzy, który widocznie próbował ukryć, chciałam się na niego rzucić, aby dał mi spokój. Ale uprzedził mnie dziwnym zdaniem.
- Nie przypominasz osoby, która z całego serca pragnie śmierci - nie zrozumiałam tych słów, więc tylko posłałam mu znudzone spojrzenie.
- A ty w długich włosach nie przypominasz faceta - stwierdziłam jakby nigdy nic, po czym ruszyłam ponownie w swoim kierunku. Niestety on był strasznie natrętny. Krzyknął coś za mną, ale tego nie rozumiałam. Nie zatrzymałam się. Dalej podążałam swoją ścieżką, gdzieś między drzewami, która była niewidoczna dla każdego. Gdy ponownie dorównał ze mną kroku, zatrzymałam się automatycznie i posłałam mu morderczy wzrok.
- Po co ku*wa za mną leziesz! - mój ton był ostry. Nie dość, że byłam głodna, to jeszcze zdenerwowana przez jego upartość. Czego on ode mnie chce? Wsadziłam rękę do kieszeni spodenek.
- Już ci mówiłem. Nie wyglądasz na osobę, która pragnie śmierci, dlatego po co idziesz w tą stronę? Nie wiesz, ile tam jest... - jego gadanie mnie nudziło. I denerwowało. Westchnęłam zrezygnowana przestając go słuchać, jeśli wtedy w ogóle to robiłam. Pomachałam głową, o czym wyciągnęłam z kieszeni rewolwer. Chłopak od razu się zamknął i spojrzał na broń.
- Nie chce być wredna, ale mam dosyć ludzi, tak? - wymierzyłam lufą w jego łeb. Spojrzałam na niego miną, jakbym rzeczywiście nie chciała być wredna. Ale tak na prawdę to po prostu mnie irytował, jak wszyscy ludzie. - Tak więc zostaw mnie, albo zadaj sobie bardzo ważne pytanie: Czy został mi jeszcze jeden nabój, czy nie - uśmiechnęłam się ironicznie.
Na prawdę miałam dosyć ludzi. W dzieciństwie każdego byłam po prostu służką. Rozkazywali mi ci starsi, jak i ci młodsi, a ja nie potrafiłam odmówić, postawić się. Robili wszystko, aby uprzykrzyć mi życie, a ja się na to godziłam. Nie miałam własnej woli. Czasem nawet gdy jakiemuś chłopakowi się nudziło, najpierw ze mną pogrywał, a potem wykorzystywał. Pamiętam jeszcze ciosy zadawane nie tylko pięściami czy nogami, ale także i jakimiś przedmiotami. Najczęściej były to noże, po których mam większość blizn na ciele, nawet w tej chwili widocznych. Na nogach, rękach, brzuchu. Mam nawet na policzku ślad po ugryzieniu, gdy to podczas stosunku wywaliłam swojego oprawcę na gorące żelazko. Z głowy nie odeszły wspomnienia bólu, nawet po zwykłym wiązaniu sznurkiem dłoni i stóp. Zawsze miałam czerwoną skórę po tym. Ale teraz nie. Chciałam się pozbyć Jace'a. Potrafię się już postawić i nie pozwolę, aby to wszystko wróciło. Jednak nie chce tego próbować, mam jeszcze w sobie ten cholerny strach, że trafi mi się ktoś silniejszy i sobie nie poradzę. Dlatego nie pozwalałam podejść do siebie, nie pozwalałam łazić za mną, a tym bardziej rozmawiać, czy przebywać w moim towarzystwie. Szkoda, że dosyć często musiałam używać pistoletu. Zabiłam już dosyć wielu ludzi, bo się nie posłuchali. A trudno jest tutaj znaleźć naboje, także nie pamiętam kiedy ostatnio zmieniałam magazynem. Może w tej chwili nie ma pocisku? Wtedy chłopak jest uratowany. Albo może jest? Wtedy, lepiej niech odejdzie. Nie mam pojęcia. Pełny, nie pełny, jeden nabój, czy pusty. Po prostu nie wiem.
- To jak? Znasz już odpowiedź?
Zapytałam widząc jego twarz. Zamilkł i z uwagą przyglądał się broni, jakby znowu próbował sobie coś przypomnieć. Co on ma z tymi swoimi myślami? Patrzyłam na niego znudzona, z twarzą jakby senną. A w rzeczywistości byłam głodna i dalej się zastanawiałam czy strzelić, czy nie. Bo jeśli okaże się pusty, w jakiś inny sposób będę musiała go od siebie odgonić.
<Jace?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz